wtorek, 31 lipca 2012

Intro: Catrice LE - Cruise Couture.

Pogoda dzisiaj ciężarówkom nie sprzyja. Z tego też powodu do Natury po nowe łakocie posłałam męża :)


Cruise Couture składa się z paletki cieni do powiek, pięciu lakierów do paznokci, dwóch szminek, dwóch błyszczyków, różu do policzków, tuszu do rzęs i kosmetyczki. Ja mam to co widać na załączonym obrazku :D

Paletka szału nie robi :) Cienie są lepiej napigmentowane niż te z Revoltaire. Bardzo podoba mi się opakowanie - zgrabne, starannie wykonane, po prostu ładne :)





Lakiery to pięć kolorów: brzoskwinia (shimmer), koral (krem), róż (krem), jasny niebieski podbity fioletem (shimmer) i granat (shimmer). Ładne, zwłaszcza ten fioletowy błękit *.*

hi, society!, jetsetter, welcome to pink tropez, feel the yacht beat,  nautica
Na koniec szminki. 110 to Shy Flamingo a 220 to Mrs. Brightside. Szminki są lekkie i błyszczące, maja masę drobinek, które chyba będą migrować po twarzy.

Shy Flamingo (uroczy łosoś):





Mrs. Brightside (słodki, dziewczęcy róż):





Macie coś z Cruise Couture? Planujecie coś kupić? :)

Na życzenie: Gdzie zamawiam lakiery Cult Nails?

Kotkulki poprosiła, by opowiedzieć o tym, skąd się biorą kulciki :D Jako że takie pytanie padło nie pierwszy raz, postanowiłam poświęcić mu osobnego posta :)

shop.cultnails.com

Zamówienie lakierów Cult Nails jest bajecznie proste - trzeba mieć PayPala z aktywnymi środkami i to wsjo. Nie wiem, jak się sprawa ma z kartami kredytowymi, bo takową jeszcze na CN nie płaciłam, dlatego będę się wypowiadać z perspektywy posiadacza PP.

Na początku upewniamy się przed złożeniem zamówienia, ze na naszym koncie PayPal są pieniądze - płacić musimy zaraz po złożeniu zamówienia. Potem wchodzimy na http://shop.cultnails.com/main.sc i szalejemy :D Cenowo lakiery CN plasują się w okolicach półki średniej - jedna butelka tego specyfiku to koszt $10, baza (klik klik) i szybkoschnący top (Wicked Fast, którego nie miałam jeszcze przyjemności spróbować - pozostaję wierna POSHE, ale recenzje WF są bardzo zachęcające) kosztują $8 za sztukę. Poza tym oferta sklepu została niedawno poszerzona o cekiny i inne takie pierdółki do ozdabiania.

Jak się kształtuje koszt wysyłki CN do Polski? Do 4 lakierów jest to $8, powyżej pięciu jest to $11. Nie wiem, do jakiej ilości butelek ten drugi koszt obowiązuje, bo nie zamawiałam nigdy więcej niż siedem sztuk za jednym razem. Zamówienia powyżej $75 mają free shipping.

Kiedy w koszyku macie już to, co chcecie wystarczy kliknąć żółty button 'check out with PayPal' - cała procedura rozliczania zakupów rozpocznie się w tym momencie. Jest jeden mały haczyk - przy pierwszym chekałcie nie są doliczane koszty wysyłki ;) Te pokażą się nam w chwili przekierowania z powrotem na stronę CN i przed ostatecznym wciśnięciem guzika ;) Dlatego nie cieszcie się, że nie doliczyło Wam shippingu :D

Mała rada ode mnie - Maria/John zawsze zaznaczają na deklaracji celnej co jest w paczce i jaką ma ona wartość. Jako że lakiery są dość kontrowersyjnym towarem warto poprosić ich poprzez 'special instructions' (albo coś w ten deseń, nie pamiętam dokładnie, jak się ta ramka nazwa) o zaznaczenie na deklaracji, że jest to na przykład make-up albo cosmetics, bez specyfikacji, że nail polish - celnicy są upierdliwi jak ktoś zamawia dużo i często, i potrafią przyczepić się do byle bzdety :/

Po zakończeniu rozliczania dostaniecie na maila informację ze specyfikacją zamówienia a później, już po wysłaniu przyjdzie kolejna wiadomość - z tracking numberem (nie jest to tracking number-tracking number, bo nie można śledzić przesyłki przez internet w tej najtańszej opcji wysyłki).
Paczki są wysyłane zazwyczaj tego samego dnia. Do mnie idą zazwyczaj krócej niż tydzień :) Więc jest fast, a potem w domu jest furious, bo taka jestem szczęśliwa :D


Dodam też coś od siebie - warto obserwować fanpage CN na Facebooku (http://www.facebook.com/CultNailsLacquer) - pojawiają się tam bardzo użyteczne informacje (kiedy wyjdzie kolejna kolekcja, Maria często wrzuca zdjęcia nadchodzących kolorów itp.), często organizowane są giveaway'e (raz do wygrania była CAŁA dostępna wtedy oferta CN). Kolejna nowa kolekcja przewidziana jest na wrzesień i będzie wprowadzana stopniowo - najpierw tzw. preview week, gdzie będzie można kupić cały set lakierów w zniżkowej cenie (jak to było przy Coco's Colletion - set pięciu lakierów podczas preview week kosztował $40, teraz kosztuje $50) a po takim tygodniu lakiery wchodzą do sprzedaży indywidualnej w cenie $10. Kiedy w kolekcji pojawia się kolor limitowany jest to zaznaczone :) Z limitowanymi butelkami jest tak, że jak się sprzedadzą to koniec, wznowienia nie będzie (Clairvoyant, Toxic Seaweed). Seduction jeszcze można kupić, ale z tego co pisała Maria niewiele już w zapasach zostało ;)

Uff. To byłoby na tyle. W razie jakichś wątpliwości służę radą :) Ale jest naprawdę prosto i banalnie, i nie taki diabeł straszny jak go malują :D

poniedziałek, 30 lipca 2012

Niekosmetycznie: Yankee Candles.

Efekt owczego pędu nie jest mi obcy - wręcz przeciwnie, jest mi bardzo dobrze znany. Mój mąż powtarza, że mogłabym wydać fortunę na to, co akurat jest w jakimś stopniu modne (nie poddałam się co prawda modzie na ajPierdoły, ale chyba tylko dlatego, że za bardzo kocham moją Jeżynę a wiekowy ajPod jeszcze działa :D) - nie śmiem się z nim nie zgodzić, bo czasami on mi wydziela pieniążki na te moje chciejstwa (jak na przykład teraz, kiedy to wypłata dopiero pojutrze a chciejstwa nie zniknęły z powodu braku środków :D).

Wpis będzie właśnie o zakupie podyktowanym tym, że inni mają - mieć chcę i ja.
Kocham i uwielbiam piękne zapachy. Ostatnio przystopowałam z perfumami (tylko jedne mój nos toleruje, zarówno u mnie jak i u małża; zdarzały się sytuacje w ostatnich miesiącach, że musiałam opuścić pomieszczenie z powodu zbyt naperfumowanych towarzyszy) ale świeczki zapachowe kocham nadal. Dlatego kilka miesięcy temu, skuszona kolejnym pięknym blogowym opisem, nabyłam drogą kupna słynne Yankee Candles. Oczywiście kusiło mnie, by brać od razu duże słoje (a co!) ale jednak kupiłam sample. I dobrze. Bo jakbym kupiła duże świece to byłabym zła. Bardzo.

Oto i moje 'cuda':


Over the river, Beach wood, Ocean water, Midnight oasis, Autumn wreath i Storm Watch.
Uwielbiam zapachy wodne, wietrzne, morskie, drewniane... Trudno takie dostać w wosku, dlatego z chęcią kupiłam Yankee Candles myśląc, że w końcu mój dom będzie pachnieć tak, jak chcę (kto się wprowadzał do świeżo budowanego domu/mieszkania wie, jak długo ta domowa nowość potrafi śmierdzieć...). Niestety - zawód. Nie dołączę do grona zadowolonych z YC. Dla mnie to zwykłe świeczki o ciekawych zapachach, jednak te zapachy mają się nijak do nazw na etykietkach. Możliwe, że wybrałam takie dziwadła, których zapach ciężko oddać. Możliwe, że frezje, truskawki czy konwalie pachnieć będą jak frezje, truskawki czy konwalie, jednak ja już się o tym nie przekonam, bo wolę iść do Biedrony i kupić ichniejszą waniliową Larissę za pińć zeta. Cała ta pięknie zrobiona ideologia Yankee Candle do mnie nie przemawia. Ceny też do mnie nie przemawiają i chociaż czasami wychodzi ze mnie snobka, w tym przypadku już więcej nie wyjdzie ;) Kończę moją przygodę z YC, powrotów nie będzie.

Otagowana: ulubione kanały na YT.

Post miał się pojawić wieki temu, ale co się odwlecze to nie uciecze, lepiej późno niż wcale, etc., etc.



Otagowała mnie Dominika, za co serdecznie dziękuję :*

No i na wstępie zaznaczę, że na YT puszczam głównie muzykę, urodówki staram się ograniczać do minimum - bo wsiąknę, a nie mam na to czas (ehe, bycze się od kilku miesięcy a nie mam czasu - no nie mam, co zrobić :D).

Będzie krótko:

fafinettex3


Od niej wszystko się zaczęło. Pamiętam, że mocno wtedy wsiąkłam w filmiki, nie wszystko mi się podobało ale jednak kilka inspiracji zaczerpnęłam i czerpię po dziś dzień.


katOsu




Lisa Eldridge




Nie ma tego dużo :) Nie otagowywuję nikogo, bo zabawa jest tak popularna, że widziałam ją na wszystkich blogach, które odwiedzam :)

Dupe alert: Deborah Lippmann Waking Up In Vegas & Revlon Smoky Canvas.

Waking Up In Vegas to lakier, hm, sławny ;) Miała go na paznokciach Lady Gaga na okładce któregoś numeru Vanity Fair - pamiętam, że zrobiło się wtedy o nim całkiem głośno, był na potęgę pokazywany na blogach etc. Cóż, jest tego wart ;) Ale czy jest taki niepowtarzalny jakby to się mogło wydawać?


I Waking Up In Vegas i Smoky Canvas to dymne, lekko szare beże, niekoniecznie w typie nude.


Waking Up In Vegas, Smoky Canvas

Waking Up In Vegas i Smoky Canvas są do siebie podobne ale nie są identyczne. WUIV wpada zdecydowanie bardziej w szarość a SC w beż.

A Wy jak uważacie? Dupe czy nie dupe? :)

niedziela, 29 lipca 2012

Czas zacząć Kultowe rozdanie :)

Cult Nails to amerykańska marka lakierowa, tzw. indie - stworzyła ją bloggerka Maria, swego czasu działająca na blogu R3Daily, który teraz zmienił nazwę na  cultnailsblog.com. Lakiery stworzone przez Marię są niesamowite - żaden z moich egzemplarzy nie jest odpowiednikiem czegoś innego, wszystkie są jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne i wyjątkowe. Dlatego chciałabym oddać w Wasze ręce lakier, który jest moim ulubieńcem wśród wszystkich moich kulciątek ;) Seduction.



Szczęściara dostanie lakier oryginalnie zapakowany w polish buritto (zwane przeze mnie pieszczotliwie krokietem :D) - rozpakowany egzemplarz ze zdjęć jest moim osobistym, pokazanym w celach poglądowych :D



Poza tym wylosuję jeszcze dwie osoby, które dostaną wykonane przeze mnie kaboszonowe wisiory, do których użyłam lakierów Cult Nails (Seduction i Captivted). 




Do rozdania są więc w sumie trzy nagrody - jedna główna i dwie dodatkowe.

A tak wygląda Seduction na mnie:




Zasady są proste jak budowa cepa: trzeba być publicznym obserwatorem bloga. Dodatkowy 'los' możecie uzyskać informując o rozdaniu na swoim blogu. Dodatkowo odpowiedzcie na pytanie, czy podoba Wam się ten lakier i ewentualnie, jaki inny kolor z oferty Cult Nails znalazłby u Was szczęśliwy dom. I to wszystko :)

Chętnych do udziału w zabawie proszę o zostawienie pod tym wpisem komentarza zawierającego: nick, pod którym obserwujecie bloga i adres mailowy, jeśli napiszecie o rozdaniu na swoim blogu proszę też o wklejenie linki - najlepiej, żeby wszystko było w jednym komentarzu.

Rozdanie potrwa dwa tygodnie - zakończy się 12 sierpnia o godzinie 20:00

Serdecznie zapraszam do udziału! 

P.S. Wyniki olimpijskiego rozdania już jutro! :)

China Glaze, On Safari - podsumowanie.

Na wstępie chciałam Wam serdecznie podziękować, że towarzyszyłyście mi podczas tej lakierowej wędrówki po Afryce :) Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam :D


On Safari to jesienna kolekcja China Glaze - 12 kolorów, w większości kremy (8 sztuk) ale mamy też brokaty (2 sztuki) i shimmery (2 sztuki).

Są w tej kolekcji lakiery przepiękne (Exotic Encounters, Adventure Red-y, Kalahari Kiss, Desert Sun, I Herd That, I'm Not Lion, Purr-fect Plum ), lakiery ładne (Elephant Walk, Jungle Queen, Man Hunt) i lakiery zwyczajne w kierunku mało udanych (Prey Tell i Call Of The Wild).

Moimi zdecydowanymi ulubieńcami są Exotic Encounters, Desert Sun i I Herd That - absolutnie przepiękne i niepowtarzalne (i mówi to kobieta, która ma sporo malowideł do paznokci).

Czy Wy macie swoje typy z tej kolekcji? Albo może jakieś anty-typy? Czy zamierzacie kupić jakiś lakier z tej kolekcji? Chętnie poznam Wasze zdanie :)

China Glaze, On Safari - Prey Tell.

To już jest koniec. Wieczorem wrzucę małe podsumowanie tej kolekcji :)


Oczy Was nie mylą - to nie jest ta sama butelka, co w poprzednim poście :) To inny lakier, w innej butelce. Ale czy na pewno? :D




Prey Tell to coś pomiędzy bardzo ciemnym śliwkowym fioletem a brązem. Szczerze powiedziawszy jeden kolor tego typu w kolekcji byłby wystarczający a tutaj mamy aż dwa. Po co? Nie mam zielonego pojęcia. Ten lakier jest tak mało interesujący, że aż sama nie wiem, co o nim napisać. Bo nie chcę powtarzać tego, co już zostało powiedziane w poprzednim poście - to samo mogłabym napisać i tu. Ocenę tych dwóch kolorów pozostawiam Wam. Ja wiem, że jeden z nich (jeszcze nie wiem który) poleci w inne ręce.

Do zobaczenia w podsumowaniu kolekcji, które pojawi się wieczorem :):)

China Glaze, On Safari - Call Of The Wild.

Dzisiaj skończymy nasze Safari z China Glaze. Na koniec zostawiłam dwa lakieru, które imo, są najmniej ciekawe w całej dwunastce.


Call Of The Wild to głęboki, ciemny brąz. Mimo, że ciemny to nie czarny. Neutralny ale w ciepłym kierunku. Kremowy. Kryje średnio - czasami wystarczą dwie warstwy, czasami przydałaby się trzecia.

Kolor jest ładny - dla lubiących takie odcienie. Mnie nie powalił i nie wiem, czy nie poszuka nowego domu.




Przypominam o kończącym się dzisiaj rozdaniu olimpijskim (klik)! A jeśli będę mieć dobry humor to wieczorem ogłoszę kolejne, Kultowe :D So, stay tuned ;)

Konjac z Rossmanna czyli o gąbce Ewa Schmitt Boutique słów kilka.

O gąbce Missha pisałam tutaj. Od tamtej pory w kwestii myjek tej firmy nic się u mnie nie zmieniło - ciągle używam i sobie chwalę. Ale ze dwa miesiące temu, korzystając z promocjo w Rossmannie, kupiłam konjaka Ewy Schmitt. Na początku nie byłam nim zachwycona - przyzwyczajona byłam do miękkich gąbeczek Missha a Ewa Schmitt jest raczej twardawa i szorstkawa, zupełnie różna od azjatów.



Jednak postanowiłam rozpocząć testy. Zaczęłam używać konjaka z Rossmanna do codziennych czynności myjących, takich jak mycie twarzy mydłem z Aleppo, zmywanie maseczek itp. I tutaj ta myjka spisuje się świetnie. Przez to, że ma inna strukturę niż myjki Missha (Ewa Schmitt jest zbita, twardsza) takie rzeczy jak mydło lepiej się na niej pienią a takie rzeczy jak maseczki, np. glinkowe, lepiej się zmywają i nie włażą w pory gąbki. Po użyciu gąbki twarz jest gładka, jednak nie jest to efekt jak po peelingu - konjak jest delikatniejszy, to raczej taka gąbka polerująca a nie ścierak z prawdziwego zdarzenia.

Ale zrobiłam sobie nią także krzywdę ;) Pewnego wieczoru siedziałam z Savonem na twarzy i pomyślałam, że przecież konjak może dobrze Savonka zmyć - skoro i tak trzeba zrobić gommage, to mogę spróbować. Wy nie próbujcie - podrażnienie murowane. Zużyłam całe pudełko Savona i mnie nie podrażnił, a to jedno z ostatnich użyć, gdy zmywałam mydło konjakiem to jakaś tragedia. Twarz miałam czerwoną, wrażliwą, piekącą... Masakra. Jednak Savon + konjak to nie jest dobre połączenie. Później już tego nie próbowałam i nie zamierzam, bo aż mam ciary jak sobie to doświadczenie przypomnę.

Konjaka używam codziennie i już, po dwóch miesiącach, nadaje się do wymiany. Wieszam go zawsze na prysznicowym drążku, tam sobie spokojnie schnie i powietrze ma do niego dostęp z każdej strony.

Oto jak się prezentują dwa konjaki razem (czarna Missha i Ewa Schmitt):


sobota, 28 lipca 2012

China Glaze, On Safari - I'm Not Lion.

Na jutro zostawię sobie dwa brzydalki (i podsumowanie całej kolekcji) a dzisiaj pocieszymy oczy kolejnym ślicznym brokatem.


Jasny, chłodny, piaskowo-bezowy brokat z holograficznymi drobinkami. Podobnie jak brat bliźniak I Herd That kryje już przy dwóch warstwach, wysycha na szorstko i matowo.
Jestem tymi brokatami zachwycona - wiedziałam, że będą mi się podobać, ale nie przypuszczałam, że aż tak! Cudeńka :)



zbliżenie w pełnym słońcu *.*
Na skórkach mam Regenerum, którym jestem, póki co, zachwycona :) Jedyne co mi przeszkadza to wzrost paznokcia, bo muszę je skracać teraz zdecydowanie częściej niż przed używaniem serum. Ale stan moich paznokci i skórek widocznie się poprawił - rozdwojone końce już zlikwidowałam a skórki zaczynają w końcu wyglądać jak skórki a nie jak jakieś suche ogryzki.

Inspiracje.

Idzie burza, powietrze jest ciężkie i duszne a ta wszechobecna wilgoć powoli mnie dobija :/ Gdzie te lata i wakacje, które pamiętam z dzieciństwa? Gorące ale wietrzne, bezchmurne, bezdeszczowe piękne polskie lato? No gdzie? Tęsknię.

Chowam się więc przed upałem w chłodnych czterech ścianach mojego domu i szukam. Inspiracji. Do czego? Do sesji zdjęciowej, gdzie głównym bohaterem będzie mój brzuch :]
Mojemu mężowi zamarzyło się takie coś. Profesjonalny fotograf, profesjonalne studio, profesjonalne pozy, bla bla bla. I jesteśmy umówieni na przyszły tydzień. Dostałam od foto-mastera maila z prośbą, by poszukać w sieci zdjęć, które do mnie przemawiają. I powiem Wam, jest ciężko. Znalazłam kilka godnych uwagi, na których moglibyśmy się wzorować. Ale znalazłam też sporo takich, które mnie zniesmaczyły. Nie jestem pruderyjna, ale naprawdę, niektóre foty były okropne.

A oto i moje dwie główne inspiracje:

źródło: weheartit.com 
źródło: weheartit.com
I kolejne:

źródło: weheartit.com
źródło: weheartit.com
A przy tych się rozkleiłam, mocno. Wzruszenie, smutek i złość. Piękne, i może kiedyś dane mi będzie zrobić takie zdjęcia.

źródło: weheartit.com

źródło: weheartit.com
I takie też zrobię, tylko muszę kupić ładną sukienkę :D

źródło: weheartit.com
Idę dalej przeglądać tumblra i we <3 it. Powiadam Wam, ciężka to robota :D

P.S. Mnie się jeszcze to podoba. Ale mąż stwierdził, że pan wygląda, jakby się zbliżał do ogromnego cycka :D

źródło: weheartit.com

China Glaze, On Safari - I Herd That.

Zostały mi do pokazania 4 lakiery - dwa najciekawsze i dwa najbrzydsze. Zacznę od jednego z tych najciekawszych ;)


I Herd That to ciepły, piaskowy, złotawy brokat z holograficznymi drobinkami. Na poniższych zdjęciach położyłam go na Kalahari Kiss ale nie jest to absolutnie potrzebne - lakier jest kryjący już przy dwóch położonych warstwach. Wysycha szorstko, dlatego warstewka czegoś gładkiego i błyszczącego jest dobrym pomysłem ;)

Zmywa się średnio, jak to brokat. Dlatego ja będę ten lakier (i ten drugi z kolekcji też :D) wykorzystywać do accent manicure :D