niedziela, 13 listopada 2011

Finger Paints Fall Fashionista - swatches.

Nie bawię się w posty ze swatchami na wzorniku, przechodzę od razu do paznokciowych. Tak bardzo ciekawiła mnie ta kolekcja, ze od razu wzięłam się za malowanie :)

Mimo że na blogu już gościły zimowe kolekcje, były też zapowiedzi wiosny 2011 to teraz wracamy do jesieni i przepięknej kolekcji amerykańskiej marki Finger Paints. Kolekcja ta to 9 pięknych kremów - ja posiadam 8, jednak w ramach rekompensaty za brakujący Haute Taupe dostałam Tiffany Imposter czyli kolor, który w Stanach coraz trudniej zdobyć. Więc mimo wszystko jestem zadowolona. A piękny taupe już do mnie leci, ale o tym kiedy indziej ;)

FINGER PAINTS - FALL FASHIONISTA:



Military Green to przepiękny odcień khaki - nie za jasny, nie za ciemny, idealnie kremowy, no po prostu piękny. Uwielbiam takie kolory i ten był pierwszy w kolejce do testowania. Mam go na paznokciach od piątkowego poranka i wciąż jest bez skazy :)




Vintage Velvet to teal idealny. Perfekcyjne pomieszanie zielonego z niebieskim, gdzie nie każdy z tych kolorów nie jest kolorem dominującym - po prostu teal, bez zielonych czy niebieskich nut. Ideał.




To-teally Chic to żywy, prawie neonowy niebieski. Jest w nim trochę zielonych nutek, więc delikatnie on w stronę teal idzie ale to jednak niebieski. Śliczny, mało jesienny ale śliczny. Na minus to, że ma predyspozycje do brudzenia płytki, dlatego raczej baza pod ten lakier jest zalecana.




Catwalk Queen to, jak dla mnie, kolor nubuku - taki piaskowy, trochę brudny odcień żółtego. Mam workery w takim właśnie kolorze, odcień idealny na jesień.




Cordur-orange to pomarańcz na czerwonej bazie. Nie jest on jednak mocno czerwony, raczej rudawy, taki lisi. Ciężko opisać ten kolor, bo jest dziwacznie piękny.




Purple Pinstripe to zszarzały fiolet. Bardzo mi się podoba, nie widziałam nigdy na żywo podobnego odcienia.




Raspberry Tafetta to idealny buraczek :) Nie jako burak sam w sobie, ale jak tarte buraczki obiadowe zabielane śmietaną - to jest dokładnie taki kolor. Czy berry? Raczej nie, bardziej obstawiałabym jednak tego buraka a nie jagodę :)




Stunning Stilettos to szarość jaśniejsza niż ciemniejsza ale też nie przesadnie jasna. Trochę betonowa. Ładna, ale powtarzalna.




I na koniec bonus w postaci Tiffany Impostera. Uwielbiam wszelkie kolory które są wzorowane na słynnym błękicie Tiffany'ego. Imposter jest właśnie takim kolorem - ciężko te kolory opisać, bo to takie błękity z domieszką (bardzo delikatną) zieleni. Strasznie smuży, ale ten typ chyba tak ma...




Teraz trochę o tych lakierach ogólnie. Mają świetne korki, które idealnie leżą w dłoni. Pędzelki są odpowiedniej długości a sam lakier ma rewelacyjną konsystencję. Jedyną wadą ich jest to, że trzeba drugą warstwę kłaść dość szybko - bo kiedy pierwsza zbyt mocno wyschnie to malowanie staje się koszmarem. Poza tym to są lakiery idealne. I jak już pisałam przy Military Green - są trwałe (przynajmniej ten jeden). Mam go na paznokciach od piątku i on wciąż wygląda jak położony przed godziną.

Czekam, z niecierpliwością, na kolory świąteczne. I już mam obiecaną wiosenną kolekcję, chociaż nawet nie było jeszcze zapowiedzi... Gdybym miała do nich normalny dostęp to bardzo prawdopodobnym jest, że kupiłabym wszystkie dostępne na rynku kolory :D