...do Biedrony czas się wybrać. Mam misję: upolować lakiery Bell. Idę, mimo upału, bo tutaj na małża liczyć nie ma co, niestety. I w tajemnicy (nie lubi jak jeżdżę autem sama), w ninja-style, frunę do marketu. Gorzej, jak nic na tej mej wsi nie będzie z kosmetycznych cudów. Sama za siebie czymam kciuki :D
ja też trzymam kciuki! o!
OdpowiedzUsuńDzięki :D Kupiłam co chciałam, ha :D
Usuńja również, przywdziewam ubrania w których można sie juz ludziom na oczy pokazac i lece :D
OdpowiedzUsuńJa już w niczym nie wyglądam korzystnie, więc wciągam na dupe pierwsze lepsze (i najwygodniejsze) dresy i można hulać :D
UsuńU mnie "na wsi" nic się nie pojawiło. A zerwałam się z samego rana :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam jechać zaraz rano, ale uznałam, że co ma być moje to poczeka :D
Usuń:) u mnie wszystko było wystawione już wczoraj, ale nic mnie nie skusiło.
OdpowiedzUsuńJa samochodem jeździłam do ostatniego dnia przed porodem- odwiozłam męża na dworzec (jechał do W-wy koncert Daft Punk) i pojechałam na wieś do rodziców :) w nocy zaczęłam rodzić, a mąż musiał łapać pierwszy lepszy pociąg, żeby dojechać na czas. Zdążył :)
Ja do Biedrony mam daleko :( Więc musiałam czekać na okazję, by czmychnąć niezauważoną :D
UsuńMój już cały wrzesień postara się pracować na miejscu, żeby w razie czego być pod ręką :D