poniedziałek, 14 listopada 2011

Caught in bad romance.

Listopad w szkole jest nudny - rutyna na dobre już wdarła się w życie uczniów i każdy dzień wygląda tak samo. A w życiu nauczyciela? Chyba jest podobnie - kartkówki, sprawdziany i odpytywanie pod tablicą tylko z tej drugiej strony. Niedługo jest znienawidzona przeze mnie wywiadówka, i tego momentu oczekuję z nieukrywana niechęcią. Dlaczego? Bo rodzice bywają trudniejsi niż ich dzieci. I chociaż moje dzieciaki są bezproblemowe to ich rodzice już nie są tacy przyjemni we współżyciu.



Wróćmy do przyjemniejszych spraw. W domu czekała na mnie dzisiaj paczuszka ze Stanów. A w paczuszce tej trzy cudeńka. Jak stałam się posiadaczką tych cudeniek? Całkiem niedawno zachciało mi się lakierów Lippmann - naoglądałam się swatchy, a że jestem wzrokowcem to szybko zapragnęłam mieć kilka sztuk u siebie. Ale najpierw postanowiłam poprosić o radę koleżankę. Moja amerykańska znajoma zapytana o trzy lakiery Lippmann, które muszę mieć odpowiedziała 'Bad Romance, Waking Up In Vegas & Happy Birthday' - więcej nie trzeba mnie było nakłaniać. I oto mam, i już kocham. Mam niby tańsze odpowiedniki tych lakierów, ale to jednak nie to (na dniach zdjęcia porównawcze). A póki co zdjęcia moich cudeniek w buteleczkach. Przepiękne są.



BAD ROMANCE:

HAPPY BIRTHDAY:

WAKING UP IN VEGAS: