Mimo tego, że śnieg ciągle zalega w ogrodach i na podwórkach, na polach też jeszcze biało a w lesie zlodowaciała warstwa kiedyś białego puchu sięga kolan, ja w powietrzu już czuję wiosnę. Dzisiaj świeciło słońce, ptaki świergotały jak szalone a pod blokiem wniebogłosy darły się koty szukające miłości ;) Taaaak, płaczące kocury i gruchające kotki to chyba największa oznaka zbliżającej się wiosny :)
Przedwczoraj była wypłata - a jak mówi znane przysłowie - payday is happy day :) Nauczyciele mają dwa paydaye w miesiącu, ale jednak pierwszy (bądź drugi, w zależności od tego, czy góra ma kasę) dzień miesiąca jest szczęśliwszy, bo kwota na odcinku wyższa :) Ja od razu po sprawdzeniu stanu mojego konta pobiegłam do Natury, gdzie już czekała na mnie limitowanka Circus Circus (bez pudrów rozświetlających bo te w ogóle do mojej Natury nie dotarły :/) i część nowości. Nie byłabym sobą, gdybym nie przyszalała.
Co kupiłam? Wszystkie dwustronne lakiery, które są, imo, cudowne. Wszystkie nowości z topperów (flakies *.*), parę colour & go (w tym wszystkie nudziaki, część dla mnie, część oddam teściowej), dwa magnetyczne (kupione ze względu na kolor, nie na właściwości bo te mnie nie kręcą), usuwacz skórek (który po pierwszych testach zapowiada się świetnie) i balsam nawilżający do paznokci. Poza tym na zdjęciu są kolejne flakies - Hidden Treasure Sally Hansen (porównanie wszystkich flakies które mam pojawi się jutro), zielony cudak Nicole by OPI czyli Green Up Your Act, Cult Nailsy (lakiery plus rewelacyjna baza) i Savon Noir Neroli czyli naturalne mydło z czarnych oliwek z dodatkiem wody pomarańczowej.
Savon Noir wypróbowałam od razu i to jest miłość. Po pierwszym użyciu efekt był piorunujący - skóra była czysta - tak czysta, że ja czułam jak ona oddycha. Coś niesamowitego po prostu. Nos czysty, czoło czyste, broda czysta - a z tymi miejscami miałam wieczne kłopoty. Zobaczę, jak długo utrzyma się efekt, ale już wiem, że warto. Wersja Neroli śmierdzi ale nie jakoś bardzo. Mydło ma konsystencję wosku do depilacji. A konkretniejsza recenzja pewnie za jakiś miesiąc :)
W Naturze zostawię jeszcze trochę keszu - kuszą mnie róże w kremie, chętnie potestuję bazy pod makijaż no i czekam na resztę nowych kolorów lakierów.