sobota, 5 maja 2012

O, mlecyk!


Rano zadzwoniła do mnie teściowa z pytaniem, czy nie chciałabym jechać z nią na mlecze. Pogoda od rana była fajna więc i wycieczka nam się udała. 2000 mleczy zebrałyśmy w pół godziny, teraz się one gotują a za chwilę będą słoiczkowane. Miód z mlecza na zimę, do herbaty - super sprawa :D

A wczoraj zrobiłam jeszcze małe zakupy - mydło, masło shea i lakier do paznokci.


Jakieś 10 dni temu dostałam od przyjaciółki kawałek mydła z Aleppo z nakazem wypróbowania i stwierdzeniem, że na pewno się w tym cudzie natury zakocham. Sprawdziło się - zakochałam się już po pierwszym użyciu. Do tej pory nie wyobrażałam sobie życia bez pachnących żeli czy pianek do mycia ryjka. Teraz nie wyobrażam sobie wieczornego demakijażu bez mydła z Aleppo.
Mydło z Aleppo to naturalne mydło zrobione z trzech składników - olejku laurowego, oliwy z oliwek i sody uzyskanej z wody morskiej. Zawartość olejku laurowego dobieramy pod kątem problemów skórnych - im one są większe tym większa powinna być zawartość tego naturalnego antybiotyku w mydle.
Ja dużych problemów ze skórą nie mam - poza przesuszeniem i sporadycznymi niespodziankami, dlatego wybrałam mydło z 35% zawartością olejku laurowego. Testowałam myjadło 70%, które było ekstra ale potrzebowałam jednak czegoś bardziej nawilżającego dla siebie, stąd taki a nie inny wybór. Kostka jest ogromna - to aż 220g mydła. Swoje podzieliłam na kilka części, te nieużywane schowałam do suchej i ciemnej szafki a  używany kosteczka będzie sobie leżeć na umywalce. Spróbuję tez umyć nim włosy, podobno i w tym sprawdza się świetnie.



Bardzo podoba mi się wygląd tego mydła - widać, że jest robione ręcznie a nie maszynowo. Wszelkie nierówności i niedoskonałości dodają mu tylko uroku :)

Masła shea wzięłam kawalątek na spróbowanie. Mam wariant Afryka - pachnie pięknie, trochę korzennie a trochę owocowo, jest tam też odrobina drzewa sandałowego, mmm. Chyba wrócę po duży kawałek, bo ja lubię tego typu natłuszczenie :D

A lakier to Revlon w odcieniu Muse.