sobota, 27 sierpnia 2011

OPI Touring America - swatches & review.

Jedziemy z tym koksem :):):)


Are We There Yet? to taki łososiowy pomarańcz ze złoto-różowym shimmerem. Kolor uroczy i bardzo nie jesienny. Shimmer jest delikatny i widoczny jest albo w bardzo mocnym zbliżeniu albo w słońcu.




Color to Diner For to jedyna w tym secie czerwień. Kolor przypomina mi skórkę dojrzałego jabłka. Shimmer jest wielokolorowy i podobnie jak w Are We There Yet? jest widoczny w mocnym słońcu.




Chyba w każdej dużej sezonowej kolekcji musi pojawić się kolor z OPI w nazwie, a i Suzi musi mieć swój lakier. Więc co, trąbimy?
Honk if You Love OPI to ciemny,  kremowy fiolet. Raczej z tych ciepłych, aczkolwiek nie jakoś wybitnie ciepły.




Jedna z dwóch szarości w tej kolekcji. Prawdę mówiąc, ta druga jest bardzo do tej pierwszej podobna, chociaż o niebo ładniejsza ;)
French Quarter For Your Thoughts to taka szarość nagrobkowa. Lastriko jak nic, tylko bez tych czarnych kropeczek.





Road House Blues mogę opisać jednym słowem - atramentowy. Ciemny, kremowy granat. W butelce jaśniejszy niż na paznokciach.




A-taupe the Space Needle to (wbrew nazwie) brąz w odcieniu khaki - z nutką przepięknej, zgniłej zieleni. Lubię takie oryginalne kolory.





Suzi Takes the Wheel to zielonkawa, jasna szarość. Mój absolutny faworyt tej kolekcji. W zależności od światła kolor jest albo bardziej szary albo bardziej zielony. Mnie ta zielonkawa wersja bardziej przekonuje ;)




I Eat Mainely Lobster to żywy koral z różowo-złotym shimmerem (shimmer w każdym shimmerowym lakierze z tej kolekcji jest właśnie złoto-różowy). Kolejny mało jesienny kolor z jesiennego setu. Podoba mi się, lubię takie żywe barwy.




Kolejny mój ulubieniec. Uh-oh Roll Down the Window to oliwkowa zieleń z domieszką khaki. Fantastyczny kolor, niespotykany i oryginalny. Must have.




My Adress is "Hollywood" to moim skromnym zdaniem kolor na wiosnę. Bo to taki cukierkowy róż z shimmerem. Jest śliczny, uroczy ale jakoś mi to wszystko z jesienią nie współgra. Może gdyby był to nieco bardziej szary róż?




Get in the Expresso Lane to brąz mocnej kawy bez dodatków. Espresso brown to chyba dobre określenie. Fajny kolor, ale ja będę go upiększać brokatowymi top coatami, bo taki goły jest nieco zbyt nudny.




I Break for Manicures to ciemny fiolet podszyty ciemną szarością. Nie jest on podobny do Honk if You Love OPI, aczkolwiek wystarczyłby jeden taki ciemny fiolet w całej kolekcji (podobnie, jak wystarczyłaby jedna jasna szarość, ja stawiam na Suzi).


Jeśli chodzi o nakładanie - z żadnym kolorem nie miałam problemów. Każdy jeden wymaga dwóch warstw, ale maluje się nimi szybko i przyjemnie (wysychają też w przyzwoitym tempie).
Kolekcja jest udana, ale jak już pisałam wyżej, dwa kolory są zupełnie zbędne. Podoba mi się to pomieszanie vampowych, typowo jesiennych kolorów z tymi, które pasują bardziej na lato czy wiosnę.
Na pewno jest kolka kolorów, które warto mieć. Według mnie są to Suzi Takes the Wheel, Uh-oh Roll Down the Window i A-taupe the Space Needle
Teraz czekam na Muppety, bo jednak glittery to jest to, co lubię najbardziej  :):)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz