Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bell. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bell. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 2 sierpnia 2012

Saran wrap mani czyli plastikowa folia spożywcza w natarciu.

Postanowiłam nieco 'ożywić' dzisiejszy lakier. Dumałam i dumałam co by też na te paznokcie położyc, jakby je uładnić ale w taki sposób inny, niespotykany. No i wymyśliłam. Kilka dni temu na jednym z blogów, które czytam regularnie zobaczyłam coś, co niezmiernie mi się spodobało - saran wrap mani, czyli po naszemu mani zrobione plastikową folią spożywczą ;)

Pokrótce: przygotowujemy sobie jakąś plastikową powierzchnię (w moim przypadku woreczek strunowy), folie spożywczą (pocięta na 10 niedużych kawałków) i lakiery, którymi będziemy robić maziaki. Paznokcie można wcześniej potraktować kolorem bazowy. Kiedy mamy 100% pewności, że baza jest sucha zaczynamy zabawę: na woreczku rozprowadzamy lakier (nieduże krople, każdy paznokieć trzeba traktować nową porcja lakieru) - od Was zależy, ile ma to być kolorów. U mnie są dwa - czerwień i błękit. Ważne, by lakiery były raczej z tych gęstych. Krople powinny być blisko siebie. Folię spożywczą mniemy (u know what I mean) i taki kulasek maczamy w lakierze po czym pieczątkujemy paznokieć - w zależności od tego, jaki efekt chcecie uzyskać można przypieczątkować raz, dwa, trzy... U mnie są to dwa ruchy folią spożywczą. Et voila, to wszystko ;) Na każdym paznokciu powtarzamy CAŁĄ procedurę. Warto też pociągnąć paznokcie topem, by wzór nieco się rozmył i nabłyszczył ;)



Jutro będę kombinować z delikatniejszą bazą (myślę o Enticing CN) z jakimiś pastelami na wierzchu. 

Jak Wam się podoba mój pierwszy saran wrap mani? Spróbujecie na własnych paznokciach czy to raczej nie dla Was? 

Prosto z Biedronki: Bell Air Flow Lotus Effect - miętowy turkus.

Nie wiem, jaki numer ma ten lakier, bo na opakowaniu nigdzie tego nie zaznaczono :/ Ale nie będzie chyba problemu z identyfikacją tego koloru na biedronkowym standzie ;)


To jest moje pierwsze doświadczenie z lakierami Air Flow. Póki co jest pozytywnie - lakier fajnie się nakładał, pierwsza warstwa to same smugi, druga już wyrównuje kolor (więc zapewnienia producenta o jednorazowej aplikacji można włożyć między bajki ;)).

Niestety lakier nie bardzo chciał współpracować z POSHE, co widać na zdjęciu - top się po prostu w lakier wchłonął o_O
Sam kolor jest uroczy, nieco inny na paznokciu niż w butelce. Nie jest to typowa mięta, jest to bardzie turkus z dodatkiem mięty - podobny do Turquoise & Caicos Essie (jednak Bell jest trochę jaśniejszy).



Nie wiem dlaczego wydawało mi się, że te lakiery mają płaskie pędzelki... Ten nie jest zły, chociaż malowałam lepszymi ;)

Czytałam gdzieś, ze te biedronkowe kolory Bell nie są tymi z regularnych szaf drogeriowych. Czy macie może porównanie w tym temacie?

środa, 1 sierpnia 2012

Biedronkowe zakupy.

Dzień zaczął się bellastycznie! ;) W mojej Biedronie były i płyny Bielendy do demakijażu oczu (wzięłam oliwkę) i kosmetyki Bell - wzięłam cztery lakiery:



Dostępnych jest w sumie chyba dziewięć kolorów: pomarańcz, czerwień, ciemna czerwień, róż, kobalt, szarość, mięta i turkus. Szału ni ma, jednak jest w czym pogrzebać. I jak widać - wzięłam szaraka, czerwień, miętę i turkus. Poza tym z Bell były róże do policzków, pomadki, podkłady, pudry i tusze do rzęs. Ekspozytor stał przy kasach i u mnie rozdziewiczałam go dopiero ja około godziny 11 :D

Co mi się podoba to na pewno zapakowanie lakierów w blistry. Mam pewność, że żadna samozwańcza miss Biedronki mi go nie odkręcała i nie sprawdzała koloru na pędzelku -.-' Dostaję lakier świeży i wiem, że jestem pierwszym odkręcaczem. Me likey a lot.

Zawędrowałam też do niesieciowej drogerii i obczaiłam tam podwójne lakiery Delia Coral American Manicure w cenie 8 zeta za 2*5ml. Kusiły mnie trzy zestawy, ale że byłam już biedronkowo zaspokojona, dałam sobie siana. Ale wrócę tam, bo sklep mieści się koło gabinetu mojej lekarki a ja wizytę mam w przyszłym tygodniu, sesese.

czwartek, 5 lipca 2012

Pierdółkowo.

Zacznę może od nowości:


W mojej Naturze pojawił się standzik z nową kolekcją Bell - Neon Colour. 6 lakierów, 2 linery i podwójne cienie w musie. Lakiery w butelkach prezentują się fajnie, niestety nie ma wzornika a tak w ciemno to nie chciałam brać. Może kiedyś. Tyle teraz lakierowych nowości, że można przebierać jak w ulęgałkach.
Zdjęcie jest jakie jest, robione Jeżyną z przyczajenia, w tzw. ninja style :D

Wczoraj odbyłam też wycieczkę do Wielkiego Miasta. Wycieczka miała na celu odeskortować kuzynki na lotnisko, a że już byłam gdzie byłam postanowiłam zahaczyć o dwa centra handlowe - jedno z TK Maxxem a drugie z Marionnaud, w którym są kosmetyki TheBalm.

W TK Maxx był nieco większy wybór lakierów niż dwa miesiące temu. Były Essie, OPI, Color Cluby, Barielle, W7 i jeszcze jakieś takie inne mało ciekawe. Essie się nawet nie przyglądałam, bo mi się zestawy kolorystyczne nie widziały. Nad OPI zadrżała mi ręka, ale że pakowane po 4 i modyfikować zestawów nie można było - zrezygnowałam. Serce moje mocno wołało o Color Cluby, rozum był przeciwny i w tej walce wygrał rozum, niestety. Teraz żałuję, że nie wzięłam chociaż dwóch zestawów z trzech, które chciałam... A Barielle były brzydkie jak noc, więc nawet oka nie zawiesiłam. Tyle wylukałam w TK Maxx, na ciuchy nawet nie spojrzałam bo te szmaty co tam wiszą to mnie nie interesują. Ja teraz preferuję spodnie z golfem i tuniki odcinane pod mleczarnią (swoją drogą - bardzo długo opierałam się kupnu spodni z golfem - wydawało mi się, że takie gacie to już będzie przyznanie się do tego, że jest się słoniem, opcjonalnie wielorybem lub orką; w końcu mój szwagier (sic!, jesteśmy bardzo ze sobą zżyci :D) wziął mnie na wielkie ciążowe zakupy i kiedy przymierzyłam spodnie z golfem przepadłam - wygodniejszego ubrania nigdy wcześniej nie miałam...).

Później był Marionnaud, w którym panie nie zwracały na mnie uwagi i mogłam macać, testować, oglądać do woli. I macałam, testowałam i oglądałam. Zwłaszcza TheBalm, którego stand był bardzo mocno przetrzebiony. Opakowania te kosmetyki mają piękne, ale reszta mnie nie porwała, i tu możemy dodać: na szczęście :)

A dzisiaj, pod wpływem tego posta, polazłam do lokalnego sklepiku Flormar. Po lakier oczywiście. I niestety, na zadupiu tego kolora brak ;( I po cóż wyprowadzałam dupsko z domu? W McDonaldzie, do którego wdepłam po szejka, kolejka jak nie wiem więc nawet nie próbowałam w niej stać. Ot, urok mieszkania w bardzo turystycznej miejscowości...