Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cienie do powiek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cienie do powiek. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 31 lipca 2012

Intro: Catrice LE - Cruise Couture.

Pogoda dzisiaj ciężarówkom nie sprzyja. Z tego też powodu do Natury po nowe łakocie posłałam męża :)


Cruise Couture składa się z paletki cieni do powiek, pięciu lakierów do paznokci, dwóch szminek, dwóch błyszczyków, różu do policzków, tuszu do rzęs i kosmetyczki. Ja mam to co widać na załączonym obrazku :D

Paletka szału nie robi :) Cienie są lepiej napigmentowane niż te z Revoltaire. Bardzo podoba mi się opakowanie - zgrabne, starannie wykonane, po prostu ładne :)





Lakiery to pięć kolorów: brzoskwinia (shimmer), koral (krem), róż (krem), jasny niebieski podbity fioletem (shimmer) i granat (shimmer). Ładne, zwłaszcza ten fioletowy błękit *.*

hi, society!, jetsetter, welcome to pink tropez, feel the yacht beat,  nautica
Na koniec szminki. 110 to Shy Flamingo a 220 to Mrs. Brightside. Szminki są lekkie i błyszczące, maja masę drobinek, które chyba będą migrować po twarzy.

Shy Flamingo (uroczy łosoś):





Mrs. Brightside (słodki, dziewczęcy róż):





Macie coś z Cruise Couture? Planujecie coś kupić? :)

niedziela, 24 czerwca 2012

Catrice Revoltaire - dużo zdjęć.

Po dokładniejszym zbadaniu kosmetyków z edycji limitowanej Revoltaire stwierdzam, że kocham róż, szminki i lakiery a cienie są, niestety, takie se (no ale to opakowanie *.*).




Róż jest śliczny - nie daje mocnego koloru, raczej poświatę z mocnym rozświetleniem. Jest to kosmetyk dla bladych twarzy, na tych ciemnych nie będzie widoczny.





Cienie są dla mnie rozczarowaniem. Są słabo napigmentowane, liner tępy i tragiczny w obsłudze. A opakowanie takie ładne... W porównaniu do cieni z Big City Life Revoltaire wypada słabiuteńko, niestety.





toxic combination

explosive combination

Szminki są superowe :D Kremowe, satynowe, kryjące. Bloody Red to piękna, klasyczna czerwień, a Colour Bomb to koral jakiego szukałam od dawna.











No i lakiery. Nie są mocno odkrywcze ale są ładne. I fajne mają formuły - bezproblemowo malowało mi się wzorniki.

innocent toxin, attracting camouflage, colour bomb, colour of honor, mission lilac





Uf. To byłoby na tyle. Testowałam też środkową szminkę w kolorze nude i na mojej łapie była bardzo nude, w ogóle nie było widać, gdzie pomazałam się szminką. Dlatego znowu podziękowałam.
Muszę zastanowić się co zrobić z paletkami - z jednej strony chętnie bym je sobie zostawiła (opakowanie) a z drugiej puściła w świat...

sobota, 23 czerwca 2012

Catrice Revoltaire czyli zakochałam się.

Sobota powinna być jak gumka w majtkach - rozciągliwa. Dzisiaj braknie mi trzech, może czterech godzin. Ledwo wróciłam do domu, szybko na kolanie pisze tego posta i już zaraz powinnam znowu wyjść ale nie wiem, czy dam radę.

Czym chcę się pochwalić? Tym, że rozdziewiczyłam dzisiaj standzik z przepiękną LE od Catrice - Revoltaire. Wzięłam *niemal* wszystko - darowałam sobie tylko szminkę w cielistym kolorze i pędzelek do ust. Reszta wylądowała w koszyku.


Zdjęcie jakie jest każdy widzi - robione już po zachodzie słońca, stąd flesz i bylejakość - przepraszam. Ale chęć pochwalenia się była silniejsza :D

Wzięłam wszystkie lakiery: C01 Innocent Toxin (nie wiem, czy nie jest to Acid/DC pod inną nazwą...), C02 Attracting Camouflage, C03 Colour Bomb (też już takie coś chyba jest u Catrice), C04 Colour of Honor (Sand Francicso?) i C05 Mission Lilac.
Paletki maja obłędne opakowania *o*C01 Toxic Combination to chłodnawe brązo-szarości, zielonkawy brąz i zieleń a C02 Explosive Combination to koral i ciepławe brązy. Szminki mam dwie - koralową Colour Bomb i czerwoną Bloody Red. No i róż (Colour Bomb), który jest niesamowity... To przejście od jasnego łososia po soczysty koral jest piękne *le sigh*

Dawno żadna limitka Catrice nie zrobiła na mnie takiego wrażenia (chyba Big City Life było ostatnią LE, która wywołała u mnie szybsze bicie serca :D).

Ceny:
- lakiery 9,99
- róż 16,99
- szminki 17,99
- paletki 19,99

sobota, 9 czerwca 2012

Om nom nom nom!

Się mi przyszalało w lokalnych drogeriach. Jak Bartek zobaczył siatkę pełną lakierów to tylko wywrócił oczami, popukał się w czoło i wyszedł z mojego lakierowego laboratorium ;)



Chyba każda szanująca się essensomaniaczka wie, że do Rossmannów trafiła nowa edycja limitowana A New League. Ja swoje rzeczy brałam z ledwo wyniesionych z zaplecza kartonów :D Capnęłam puder, lakiery i cienie (te ostatnie to nie wiem po co, tak rzadko się maluję no ale mania posiadania była silniejsza i chwilowo mnie ogłuszyła).


Lakiery, chociaż mało odkrywcze to jednak bardzo mi się podobają:

my retro jacket's red, too blue to be true


oh de prep, tommy's favorite green

No a teraz to, co spowodowało, że małż uzmysłowił sobie w końcu, że mieszka z wariatką:




101, 102, 103

104, 105, 106

107, 108, 109

110, 111, 112
Długo dumałam nad nimi w drogerii. No chyba z 30 minut stałam, gapiłam się, oglądałam z każdej strony. Nie potrafiłam się zdecydować. A że są tanie jak barszcz (niecałe 9 zeta) to w końcu wzięłam wszystkie. Nie żałuję :D

101, 102, 103

104, 105, 106

107, 108, 109

110, 111, 112
Om nom nom. Nie wiem do czego ręce włożyć :D