Od kilku(nastu) tygodni walczę z mega przesuszeniem dłoni - z bezproblemowych zamieniły się w Saharę, a o skórkach już mi się nie chce nawet myśleć. Nie pomagają odżywcze kremy, żel aloesowy czy maski nakładane na noc. Sahara i już.
Skórki i paznokcie postanowiłam potraktować morelową oliwką Essie.
Producent obiecuje nam cuda na kiju:
- odżywienie skórek i paznokci
- działanie kojące i nawilżające
- nawilżenie i zmiękczenie twardych skórek wokół paznokci
- zahamowanie wzrostu skórek
- przyspieszenie wzrostu paznokcia
Sposób użycia: wmasować w paznokcie i skórki raz lub dwa razy dziennie.
Wiele sobie obiecywałam po tym produkcie. Liczyłam na to, że w jakiś cudowny sposób moje skórki odżyją i wrócą do świetnej formy. Wierzyłam w to, bo to w końcu Essie. Ale tu nawet autosugestia nie pomogła ;]
Oliwka zafundowała mi jeszcze większe przesuszenie w rejonie paznokci. Takich suchych placków nigdy na oczy nie widziałam i musiałam je (oczy znaczy się) przecierać ze zdziwienia. Nawilżenie skórek? Ha ha ha, dobre sobie. Zahamowanie wzrostu skórek? Jasne, a świstak siedzi, bo sreberka były kradzione. Działanie kojące? Nie wiem na co, ale na pewno nie na paznokcie.
Dodam jeszcze, że oliwkę stosowałam przez tydzień, później dałam sobie spokój bo nie było widoków na poprawę. Plusy? Jakieś tam są - ładny zapach i prosta buteleczka. Ale to niestety nie wystarczy. Bubel od Essie :/
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą preparat do skórek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą preparat do skórek. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 3 lipca 2012
sobota, 3 marca 2012
Wiosna panie sierzancie!
Mimo tego, że śnieg ciągle zalega w ogrodach i na podwórkach, na polach też jeszcze biało a w lesie zlodowaciała warstwa kiedyś białego puchu sięga kolan, ja w powietrzu już czuję wiosnę. Dzisiaj świeciło słońce, ptaki świergotały jak szalone a pod blokiem wniebogłosy darły się koty szukające miłości ;) Taaaak, płaczące kocury i gruchające kotki to chyba największa oznaka zbliżającej się wiosny :)
Przedwczoraj była wypłata - a jak mówi znane przysłowie - payday is happy day :) Nauczyciele mają dwa paydaye w miesiącu, ale jednak pierwszy (bądź drugi, w zależności od tego, czy góra ma kasę) dzień miesiąca jest szczęśliwszy, bo kwota na odcinku wyższa :) Ja od razu po sprawdzeniu stanu mojego konta pobiegłam do Natury, gdzie już czekała na mnie limitowanka Circus Circus (bez pudrów rozświetlających bo te w ogóle do mojej Natury nie dotarły :/) i część nowości. Nie byłabym sobą, gdybym nie przyszalała.
Co kupiłam? Wszystkie dwustronne lakiery, które są, imo, cudowne. Wszystkie nowości z topperów (flakies *.*), parę colour & go (w tym wszystkie nudziaki, część dla mnie, część oddam teściowej), dwa magnetyczne (kupione ze względu na kolor, nie na właściwości bo te mnie nie kręcą), usuwacz skórek (który po pierwszych testach zapowiada się świetnie) i balsam nawilżający do paznokci. Poza tym na zdjęciu są kolejne flakies - Hidden Treasure Sally Hansen (porównanie wszystkich flakies które mam pojawi się jutro), zielony cudak Nicole by OPI czyli Green Up Your Act, Cult Nailsy (lakiery plus rewelacyjna baza) i Savon Noir Neroli czyli naturalne mydło z czarnych oliwek z dodatkiem wody pomarańczowej.
Savon Noir wypróbowałam od razu i to jest miłość. Po pierwszym użyciu efekt był piorunujący - skóra była czysta - tak czysta, że ja czułam jak ona oddycha. Coś niesamowitego po prostu. Nos czysty, czoło czyste, broda czysta - a z tymi miejscami miałam wieczne kłopoty. Zobaczę, jak długo utrzyma się efekt, ale już wiem, że warto. Wersja Neroli śmierdzi ale nie jakoś bardzo. Mydło ma konsystencję wosku do depilacji. A konkretniejsza recenzja pewnie za jakiś miesiąc :)
W Naturze zostawię jeszcze trochę keszu - kuszą mnie róże w kremie, chętnie potestuję bazy pod makijaż no i czekam na resztę nowych kolorów lakierów.
Przedwczoraj była wypłata - a jak mówi znane przysłowie - payday is happy day :) Nauczyciele mają dwa paydaye w miesiącu, ale jednak pierwszy (bądź drugi, w zależności od tego, czy góra ma kasę) dzień miesiąca jest szczęśliwszy, bo kwota na odcinku wyższa :) Ja od razu po sprawdzeniu stanu mojego konta pobiegłam do Natury, gdzie już czekała na mnie limitowanka Circus Circus (bez pudrów rozświetlających bo te w ogóle do mojej Natury nie dotarły :/) i część nowości. Nie byłabym sobą, gdybym nie przyszalała.
Co kupiłam? Wszystkie dwustronne lakiery, które są, imo, cudowne. Wszystkie nowości z topperów (flakies *.*), parę colour & go (w tym wszystkie nudziaki, część dla mnie, część oddam teściowej), dwa magnetyczne (kupione ze względu na kolor, nie na właściwości bo te mnie nie kręcą), usuwacz skórek (który po pierwszych testach zapowiada się świetnie) i balsam nawilżający do paznokci. Poza tym na zdjęciu są kolejne flakies - Hidden Treasure Sally Hansen (porównanie wszystkich flakies które mam pojawi się jutro), zielony cudak Nicole by OPI czyli Green Up Your Act, Cult Nailsy (lakiery plus rewelacyjna baza) i Savon Noir Neroli czyli naturalne mydło z czarnych oliwek z dodatkiem wody pomarańczowej.
Savon Noir wypróbowałam od razu i to jest miłość. Po pierwszym użyciu efekt był piorunujący - skóra była czysta - tak czysta, że ja czułam jak ona oddycha. Coś niesamowitego po prostu. Nos czysty, czoło czyste, broda czysta - a z tymi miejscami miałam wieczne kłopoty. Zobaczę, jak długo utrzyma się efekt, ale już wiem, że warto. Wersja Neroli śmierdzi ale nie jakoś bardzo. Mydło ma konsystencję wosku do depilacji. A konkretniejsza recenzja pewnie za jakiś miesiąc :)
W Naturze zostawię jeszcze trochę keszu - kuszą mnie róże w kremie, chętnie potestuję bazy pod makijaż no i czekam na resztę nowych kolorów lakierów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)