Pokazywanie postów oznaczonych etykietą off topic. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą off topic. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 sierpnia 2012

Demure Vixen + małe co nieco ;)

Demure Vixen to lakier z, bodajże, kolekcji na wiosnę 2010. Jest to bardzo jasny fiolet/szarość z fioletowym shimmerem. Kolor ciężki do sfotografowania ale jakże przyjemny w noszeniu :) W zależności od jego humoru zmienia kolor, za każdym razem wygląda inaczej ;) Raz to delikatna lawenda, raz jasny taupe a czasami gołębia szarość. Mniam.




Popełniłam też nad ranem internetowe zakupy. Co kupiłam? Kolejne lakiery indie ;)

źródło: harlow & co

Koszt jednej butelki to $15, przy zakupach powyżej $50 sklep Harlow & co oferuje nam darmowa przesyłkę. No grzechem byłoby nie skorzystać, prawda? Kusi mnie przynajmniej połowa asortymentu tego sklepu...


I jeszcze obrazek na dobre rozpoczęcie dnia:

kwejk.pl
Powtarzam to Bartkowi za każdym razem, gdy szuka czegoś w mojej przepastnej torbie ;)

środa, 1 sierpnia 2012

Na zakupy...

...do Biedrony czas się wybrać. Mam misję: upolować lakiery Bell. Idę, mimo upału, bo tutaj na małża liczyć nie ma co, niestety. I w tajemnicy (nie lubi jak jeżdżę autem sama), w ninja-style, frunę do marketu. Gorzej, jak nic na tej mej wsi nie będzie z kosmetycznych cudów. Sama za siebie czymam kciuki :D

Londyn wędruje do...


Olgi! Serdeczne gratulacje, zaraz piszę maila :)


Dziękuję za udział :) Wasze odpowiedzi były bardziej i mniej zaskakujące, wszystkie czytałam z uśmiechem na twarzy :D

poniedziałek, 30 lipca 2012

Niekosmetycznie: Yankee Candles.

Efekt owczego pędu nie jest mi obcy - wręcz przeciwnie, jest mi bardzo dobrze znany. Mój mąż powtarza, że mogłabym wydać fortunę na to, co akurat jest w jakimś stopniu modne (nie poddałam się co prawda modzie na ajPierdoły, ale chyba tylko dlatego, że za bardzo kocham moją Jeżynę a wiekowy ajPod jeszcze działa :D) - nie śmiem się z nim nie zgodzić, bo czasami on mi wydziela pieniążki na te moje chciejstwa (jak na przykład teraz, kiedy to wypłata dopiero pojutrze a chciejstwa nie zniknęły z powodu braku środków :D).

Wpis będzie właśnie o zakupie podyktowanym tym, że inni mają - mieć chcę i ja.
Kocham i uwielbiam piękne zapachy. Ostatnio przystopowałam z perfumami (tylko jedne mój nos toleruje, zarówno u mnie jak i u małża; zdarzały się sytuacje w ostatnich miesiącach, że musiałam opuścić pomieszczenie z powodu zbyt naperfumowanych towarzyszy) ale świeczki zapachowe kocham nadal. Dlatego kilka miesięcy temu, skuszona kolejnym pięknym blogowym opisem, nabyłam drogą kupna słynne Yankee Candles. Oczywiście kusiło mnie, by brać od razu duże słoje (a co!) ale jednak kupiłam sample. I dobrze. Bo jakbym kupiła duże świece to byłabym zła. Bardzo.

Oto i moje 'cuda':


Over the river, Beach wood, Ocean water, Midnight oasis, Autumn wreath i Storm Watch.
Uwielbiam zapachy wodne, wietrzne, morskie, drewniane... Trudno takie dostać w wosku, dlatego z chęcią kupiłam Yankee Candles myśląc, że w końcu mój dom będzie pachnieć tak, jak chcę (kto się wprowadzał do świeżo budowanego domu/mieszkania wie, jak długo ta domowa nowość potrafi śmierdzieć...). Niestety - zawód. Nie dołączę do grona zadowolonych z YC. Dla mnie to zwykłe świeczki o ciekawych zapachach, jednak te zapachy mają się nijak do nazw na etykietkach. Możliwe, że wybrałam takie dziwadła, których zapach ciężko oddać. Możliwe, że frezje, truskawki czy konwalie pachnieć będą jak frezje, truskawki czy konwalie, jednak ja już się o tym nie przekonam, bo wolę iść do Biedrony i kupić ichniejszą waniliową Larissę za pińć zeta. Cała ta pięknie zrobiona ideologia Yankee Candle do mnie nie przemawia. Ceny też do mnie nie przemawiają i chociaż czasami wychodzi ze mnie snobka, w tym przypadku już więcej nie wyjdzie ;) Kończę moją przygodę z YC, powrotów nie będzie.

niedziela, 29 lipca 2012

Czas zacząć Kultowe rozdanie :)

Cult Nails to amerykańska marka lakierowa, tzw. indie - stworzyła ją bloggerka Maria, swego czasu działająca na blogu R3Daily, który teraz zmienił nazwę na  cultnailsblog.com. Lakiery stworzone przez Marię są niesamowite - żaden z moich egzemplarzy nie jest odpowiednikiem czegoś innego, wszystkie są jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne i wyjątkowe. Dlatego chciałabym oddać w Wasze ręce lakier, który jest moim ulubieńcem wśród wszystkich moich kulciątek ;) Seduction.



Szczęściara dostanie lakier oryginalnie zapakowany w polish buritto (zwane przeze mnie pieszczotliwie krokietem :D) - rozpakowany egzemplarz ze zdjęć jest moim osobistym, pokazanym w celach poglądowych :D



Poza tym wylosuję jeszcze dwie osoby, które dostaną wykonane przeze mnie kaboszonowe wisiory, do których użyłam lakierów Cult Nails (Seduction i Captivted). 




Do rozdania są więc w sumie trzy nagrody - jedna główna i dwie dodatkowe.

A tak wygląda Seduction na mnie:




Zasady są proste jak budowa cepa: trzeba być publicznym obserwatorem bloga. Dodatkowy 'los' możecie uzyskać informując o rozdaniu na swoim blogu. Dodatkowo odpowiedzcie na pytanie, czy podoba Wam się ten lakier i ewentualnie, jaki inny kolor z oferty Cult Nails znalazłby u Was szczęśliwy dom. I to wszystko :)

Chętnych do udziału w zabawie proszę o zostawienie pod tym wpisem komentarza zawierającego: nick, pod którym obserwujecie bloga i adres mailowy, jeśli napiszecie o rozdaniu na swoim blogu proszę też o wklejenie linki - najlepiej, żeby wszystko było w jednym komentarzu.

Rozdanie potrwa dwa tygodnie - zakończy się 12 sierpnia o godzinie 20:00

Serdecznie zapraszam do udziału! 

P.S. Wyniki olimpijskiego rozdania już jutro! :)

sobota, 28 lipca 2012

Inspiracje.

Idzie burza, powietrze jest ciężkie i duszne a ta wszechobecna wilgoć powoli mnie dobija :/ Gdzie te lata i wakacje, które pamiętam z dzieciństwa? Gorące ale wietrzne, bezchmurne, bezdeszczowe piękne polskie lato? No gdzie? Tęsknię.

Chowam się więc przed upałem w chłodnych czterech ścianach mojego domu i szukam. Inspiracji. Do czego? Do sesji zdjęciowej, gdzie głównym bohaterem będzie mój brzuch :]
Mojemu mężowi zamarzyło się takie coś. Profesjonalny fotograf, profesjonalne studio, profesjonalne pozy, bla bla bla. I jesteśmy umówieni na przyszły tydzień. Dostałam od foto-mastera maila z prośbą, by poszukać w sieci zdjęć, które do mnie przemawiają. I powiem Wam, jest ciężko. Znalazłam kilka godnych uwagi, na których moglibyśmy się wzorować. Ale znalazłam też sporo takich, które mnie zniesmaczyły. Nie jestem pruderyjna, ale naprawdę, niektóre foty były okropne.

A oto i moje dwie główne inspiracje:

źródło: weheartit.com 
źródło: weheartit.com
I kolejne:

źródło: weheartit.com
źródło: weheartit.com
A przy tych się rozkleiłam, mocno. Wzruszenie, smutek i złość. Piękne, i może kiedyś dane mi będzie zrobić takie zdjęcia.

źródło: weheartit.com

źródło: weheartit.com
I takie też zrobię, tylko muszę kupić ładną sukienkę :D

źródło: weheartit.com
Idę dalej przeglądać tumblra i we <3 it. Powiadam Wam, ciężka to robota :D

P.S. Mnie się jeszcze to podoba. Ale mąż stwierdził, że pan wygląda, jakby się zbliżał do ogromnego cycka :D

źródło: weheartit.com

piątek, 27 lipca 2012

Help! :)

Potrzebuję bardzo Waszej pomocy :)

źródło: chapeuzinho.tumblr.com


Będę, w końcu, tworzyć blog rolla. Podzielcie się ze mną linkami do Waszych blogów i takich, które uważacie za warte odwiedzenia :) Będę niezmiernie, straszliwie, przeokropnie wdzięczna :)

czwartek, 26 lipca 2012

China Glaze, On Safari - Jungle Queen (plus prywata).

Na początku chciałabym podziękować: Dominice, za to, że zrobiła mi najpiękniejszy prezent na pierwsze urodziny bloga (dokładnie 25 lipca 2011 roku wrzuciłam na tę stronę pierwsze zdjęcie - był to nasz Albert, wtedy jeszcze słodki i kociakowaty) i Wam, za to, że wpadłyście i zostałyście na dłużej :) Jak przeczytałam wczorajszego posta Doni to się tak wzruszyłam, że łzy leciały mi z oczu jak woda z kranu a mąż się przestraszył i myślał, że rodzę. Dobrze wiedzieć, że mam w domu panikarza, który, kiedy już nastanie godzina 0, nie przyda się do niczego :D

A teraz lakier, który jest niesamowicie podobny (taki sam?) do słynnego Paradoxala Chanel. Próbowałam (i próbować będę nadal) porównać te dwa kolory na wzorniku, ale wychodzą taaaak zwyczajnie - buro i brzydko, a w rzeczywistości i jeden, i drugi to piękne okazy dużo bardziej skomplikowane niż bura baza.


Jungle Queen to fioletowo-brązowa baza z fioletowym shimmerem. Kryjąca, błyszcząca, elegancka. Dwie warstwy dają pełne krycie.



czwartek, 19 lipca 2012

Prasówka: Uroda 8/2012 - o bb kremach.

Kupiłam dzisiaj rano najnowszy numer Urody - swego czasu kupowałam to pisemko regularnie, numer sierpniowy jest pierwszym po chyba roku przerwy. Wzięłam bez przeglądania, prasówkę rozpoczęłam dopiero w domu.
Na stronie 46 mamy artykuł o... bb kremach. Wrzucam fotki całego tekstu - nie ma tego wiele.







Co myślicie o tym artykule?

sobota, 14 lipca 2012

Ból głowy już nie wystarcza...

Mąż mi to podesłał na skrzynkę. I o mało co nie posikałam się przy sprawdzaniu porannej poczty. Obrazek zapisany, bo kiedyś może się przydać, lol :D

środa, 11 lipca 2012

Przekąska przed obiadem i China Glaze.


Obok piekarni znajduje się najlepsza w mieście cukiernia. Każda moja wizyta w tym przybytku rozkoszy owocuje przytarganiem do chaty czegoś słodkiego, co potem sama wpierdzielam, bo małż ze słodyczy najbardziej lubi golonkę. Dzisiaj wzięło mnie na maszkiety i orzeszki. Przed ciążą słodkie jadłam okazjonalnie a teraz wpieprzam wszystko, co ma cukier :D Tak sobie będę osładzać życie do obiadu. A na obiad dziś łazanki czyli popisowe danie mojego Bartka. Jego łazanki są tak dobre, że ja sama, przy jednym posiedzeniu, potrafię zjeść pół gara - dosłownie.


Kupiłam dzisiaj dwa sety lakierów - pierwszym jest Coco's Untamed Collection, którą podniecam się od kilku dni a drugim... On Safari China Glaze :D Weszłam na eBaya z głupa, wpisałam sobie w wyszukiwarkę odpowiednią frazę i moim oczom ukazała się aukcja marzenie - $30 za set plus $10 wysyłki. Kocham takie okazje <3
I jedno, i drugie zapłacone, pozostaje więc czekać. I czekać będę niecierpliwie bardzo.


P.S. Część swatchy lakierów Belcanto wrzucę na bloga jutro - ale na pewno nie w jednym poście, jak to dotąd bywało z kolekcjami sezonowymi ;) Cała kolekcja będzie rozbita na dwa/trzy posty. W najgorszym wypadku na dwanaście postów, ale tego nie przewiduję ;)

wtorek, 10 lipca 2012

A już jutro, już jutro...

Lalalalalala, premiera kolekcji Coco's Untamed :D I tym razem nie ma eventu pre-sale, sprzedaż rusza normalnie a co za tym idzie zapłacone = wysłane :D


poniedziałek, 9 lipca 2012

Niespodzianka!

Niedługo będę miała dla Was niespodziankę :) Jeden z lakierów z mojej kolekcji będzie szukał nowego domku. Będzie to brat bliźniak tego cudaka:


Jeszcze muszę się zastanowić, jak to wszystko ogarnąć, ale to na pewno będzie nagroda. So stay tuned ;)

niedziela, 8 lipca 2012

Bikini So Teeny - swatches.

Swatche kolekcji Bikini So Teeny Essie - w końcu. Lakiery mam już od ponad trzech tygodni, ale żywcem nie miałam im jak zrobić zdjęć (w moim lakierowym laboratorium tymczasowo zakwaterowały się moje kuzynki zza Wielkiej Wody, a ja w innym miejscu zdjęć robić nie umiem - nie to biurko, nie ta wystawa na słońce, nie to krzesło...). Ale w końcu mam chatę całą dla siebie (przynajmniej do piątku, bo od piątku wielkie malowanie - wprowadziliśmy się do białych ścian twierdząc, że na malowanie jeszcze przyjdzie czas; Tośka ma przyjść na świat za 2,5 miesiąca więc ten najwyższy czas właśnie nadszedł, bo potem nie będzie jak; no i w końcu znalazły się *luźne* fundusze na łóżko do sypialni :D). Tak więc od godziny 6 rano cykałam foty co mnie strasznie wymęczyło. Ale ostatnio tak właśnie mam - na początku ciąży mogłam spać cały dzień a teraz wstaję bladym świtem, cały dzień chodzę umęczona ale zdrzemnąć się nie potrafię - za to dość wcześnie chodzę spać, by kolejnego dnia schemat powtórzyć :D.

Ale się rozgadałam. Przejdźmy do zdjęć.

ESSIE BIKINI SO TEENY - SUMMER 2012:




Bikini So Teeny to *niby* kremowy jasny błękit. Dlaczego niby? Bo on ma w sobie drobniutki shimmer, który w kremowej bazie jest niewidoczny, ujawnia się tylko w pełnym słońcu ale tez nie na zasadzie shimmera a raczej delikatnego blasku.





Błękit ten jest jasny ale nie jest to baby blue. raczej takie bezchmurne niebo gdzieś na południu Europy :) Piękny. Tylko chyba trochę gryzie się z moim kolorem skóry :/




Mojito Madness to zieleń w kolorze skórki limonki (stąd tez nazwa). Kremowa, kryjąca zieleń, która nie jest moją zielenią ale jest tak ładna, że ponoszę ze dwa razy *lol*







Off The Shoulder to róż. Bardzo różowy róż. taki stereotypowy ;) Ale szalenie uroczy. Tego koloru obawiałam się najbardziej - niepotrzebnie. Ujął mnie jak reszta bikiniarskiej braci ;) Na stopach noszę go od dwóch dni - i cieszę się tym widokiem, bo w pewnych sytuacjach człowiek naprawdę ma radochę z tego, że *jeszcze* widzi swoje stopy ;)



Wydaje mi się, że zdjęcia dość dobrze oddają kolor. Ale u mnie z różami bywa różnie, bo mój profesjonalny sprzęt lubi je *nieco* przekłamywać...




Fear Or Desire to dla mnie typowy kolor tangerine. Nie neon, za co chwała mu - nie wali po oczach, nie trzeba wkładać na nos okularów przeciwsłonecznych by sobie na niego popatrzeć.







Cascade Cool to blady róż z kapka fioletu. Kremowy, ładnie kryje. Troszkę taki zwyczajny i mało odkrywczy ale fajny.







Na koniec mój ulubieniec z tej kolekcji :) All Tied Up to brązowy róż z *przepięknym* złotym shimmerem. Shimmer jest widoczny cały czas ale najładniej wygląda w pełnym słońcu oczywiście. Kolor jest gęsty i kryjący. Maluje się nim rewelacyjnie. No i ja się zakochałam w tym shimmerku - takiego cuda dawno nie widziałam ;)








Koniec. Zostały mi do obfocenia kolekcje Essence i Catrice, mam nadzieję, że przed remontem się wyrobię :)