Pokazywanie postów oznaczonych etykietą clay mask. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą clay mask. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 lipca 2012

Zakupowy tydzień: 16-22.07.2012.

Bo dawno nie było zakupowego posta :D Nie doczekałam się niestety Chinek czikulinek, ale kilka innych rzeczy do mnie przyfrunęło (na zdjęciach nie ma Cult Nailsów i bb Eveliny bo o tych rzeczach zwyczajnie zapomniałam *gapa*).

Co my tu mamy? Mamy koreańskie maski w płachtach, mamy wycofywaną (a może już nawet wycofaną?) maseczkę na nos TheFaceShop, którą uwielbiam i udało mi się jeszcze zdobyć jedną tubkę w ludzkiej cenie, mamy szampon i odzywkę Green Pharmacy (bo mi się ich zachciało po blogowych postach chwalipięckich ;)), mamy piankę do mycia cała Wellnes & Beauty z Rossmanna (to jest zapas - tak mi ten produkt przypasował, że musiałam kupić jeszcze jedno opakowanie, na tzw. 'zaś'), mamy nawilżające rybki Rival de Loop i mamy lakiery: Essie i Sephora by OPI.


Essie to, idąc od góry: Aperitif, Bahama Mama, Red Nouveau, Chinchilly, Island Hopping. Sephora by OPI: I'm Wired (którego już mam na stopach i to jest love *.*), Ocean Love Potion i Casting Call.

piątek, 17 lutego 2012

Baviphat Strawberry Toxifying Mask - recenzja.

Siedzę właśnie z tą maską na twarzy i przypomniałam sobie, że mam jej zdjęcia na dysku - już od miesiąca zbieram się do napisania krótkiej recenzji.

BAVIPHAT STRAWBERRY TOXIFYING MASK



Strawberry Toxifying Mask to maska, której głównymi składnikami są ekstrakt z truskawek, bentonit i różowa glinka. Ma konsystencję galaretki, łatwo się nakłada i nie zasycha na beton - tworzy na twarzy cienką, elastyczną warstwę, która bardzo łatwo się zmywa. Maska pachnie truskawkami  - zapach jest przyjemny ale chemiczny. Testowałam wiele kosmetyków o zapachu truskawek i niestety zapach zawsze zalatywał chemicznym smrodkiem - ale chyba trzeba się z tym pogodzić, bo truskawkami pachną tylko świeże truskawki w czerwcu.



Działanie? Truskawki znane są ze swoich właściwości oczyszczających, działają odżywczo, bakteriobójczo i ściągająco. Poza tym w truskawkach jest cała masa witamin: C, A, B1, B2, B6, E... Wszystko to działa świetnie na naszą urodę :) A w połączeniu z różową glinką (właściwości wygładzające i ściągające) oraz glinki bentonitowej (wygładza, oczyszcza pory, złuszcza martwy naskórek, poprawia koloryt skóry) daje bardzo fajny miks maseczkowy :)


Maskę nakładam łapskami - jak do wszystkich kosmetyków z serii owocowej dodana jest tutaj mini łyżeczka, jednak jak dla mnie jest ona, w przypadku tego cuda, niepraktyczna. Na całą twarz nie trzeba wiele - porcja wielkości orzecha laskowego w zupełności wystarczy. Zapach truskawek towarzyszy nam aż do zmycia maski. Galaretkowata konsystencja ułatwia sprawę - maska nie przelatuje między palcami, nie spada i nie spływa z twarzy. No i to elastyczne wysychanie - już tylko za to bym tę maseczkę uwielbiała ;)
Po zmyciu kosmetyku twarz jest rozjaśniona, pory ściągnięte i czyste. Skóra nie jest przesuszona ale krem jest potrzebny (po seansie z maską krem wchłania się szybko i do ostatniej kropelki :D). 

Strawberry Toxifying Mask jest kosmetykiem wydajnym - opakowanie ma 130g i wystarcza na cztery - pięć miesięcy regularnego stosowania raz w tygodniu. Opakowanie charakterystyczne - spory czerwony słoik z truskawką na zakrętce :) Cena do przyjęcia - jakieś $12 z free shippingiem i samplami :)


środa, 21 września 2011

Rozpusty ciag dalszy.

Ostatnia część moich koreańsko-amerykańskich zakupów sieciowych. Dzisiaj dostałam Petrę, lakiery Tony Moly, Skin Food i Etude House, tusz do rzęs Skin Food i cytrynowego sleeping packa oraz glinkową maseczkę truskawkową.


Lakiery Skin Food są urocze - przyznam się, że  kupiłam je głównie dla buteleczki, kolor tutaj zszedł na drugi plan ;) Tony Moly są cudowne - kolory, które dla siebie wybrałam są niesamowite. Jedyną ich wadą jest krótki i niewygodny pędzelek oraz nieco zbyt szeroka zakrętka, ale jakoś to przeżyję - dla tych kolorów naprawdę warto. Jesienne Zoye? Fantastyczne, wszystkie. A Etude House są bezpieczne i dress code'owe (poza V.V.I.P. Green).

Eggplant Plumping Volume Mascara zapowiada się dobrze. Trochę na początku przeraziła mnie szczoteczka (krótkie i rzadkie włoski), jednak po teście na tuszu Missha 4D jestem pełna nadziei, że jednak będzie dobrze :)

No i owocowe cuda Baviphat. Jestem fanką, przyznam się do tego. Uwielbiam te realistyczne opakowania ;) Od razu wiadomo, co kryje się w środku. A w dzisiejszych zdobyczach kryją się cytrynowa nocna maska wybielająca i glinkowa maseczka truskawkowa. Nie mogę się doczekać :D


I na koniec szybkie, wzornikowe swatche moich najnowszych lakierów.
Górny lewy róg to Zoye. Jana to różowawy taupe; Petra to coś w stylu Paradoxala, tylko w kremie; Dree to zgniła zieleń a Cynthia zielony granat.
Prawy górny róg to Tony Moly. Sad Green to morska zieleń; Kahki to przyszarzałe khaki bez brązu a Indian Blue to szarawy błękit.
Lewy dolny róg to Etude House: morska zieleń V.V.I.P. Green, Mistic Purple to fiolet ze zlotym shimmerem, Brown Berry to lekko różowy brąz a Kahlua Milk to mocno rozbielony brąz.
I na koniec lakiery Skin Fooda z mlecznej serii. Lavender Milk czyli pastelowa lawenda i Mint Milk czyli urocza miętka.


Podsumowując: wrzesień był zakupowo udany. To jeszcze nie wszystko - mam nadzieję, że nowe Essence już niebawem pojawią się w Naturze. I wtedy będę już całkiem pod kreską, bo w tej chwili to jestem tak na granicy. Całe szczęście, że do pierwszego już niedaleko :D