Długo zbierałam się do recenzji tego specyfiku. Nie wiem, jak się w ogóle do tego zabrać, bo mam tyle dziwnych odczuć z nim związanych a nie bardzo umiem ubrać je w słowa. No ale spróbuję.
Garnier BB Krem Beauty Balm Perfector Upiększający BB krem 5 w 1 to 'pielęgnacja nowej generacji. BB krem wykorzystuje technologię 5 w 1, łącząc kilka etapów codziennej pielęgnacji skóry w zaledwie jednym ruchu. Dba o skórę i jednocześnie tworzy delikatny efekt makijazu, oferując natychmiastowy efekt pięknej skóry. Oszczędzaj czas - jednym gestem nawilżaj, ujednolicaj i rozświetlaj swoją skórę.' Tyle od producenta, bo to jedno wielkie gie, za przeproszeniem ;)
W ogóle ja się najpierw pytam Garniera, dlaczemu BB krem? Czy nazwa 'krem tonujący' jest za mało trendi? Nie sprzeda się? Na krem tonujący nie polecą małolaty i młode kobiety, które czytają blogi, na których, ostatnimi czasy, dużo pisało się o bb kremach w wersji azjatyckiej? No tak, krem tonujący to już nazwa przebrzmiała, lepiej brzmi: sprzedajemy bb krem, weź kup, nie pożałujesz. A dupa. Pożałowałam (wydanych pieniędzy, ofc).
Sprawy techniczne najpierw - kosmetyk jest zamknięty w miękkiej tubce o pojemności 50ml, z klasycznym zamknięciem.
Krem ma konsystencję ciepłego masła zamkniętego w tubce - mnie to odpycha i za każdym razem, gdy miałam się nim wysmarować miałam gęsią skórkę. Bo autentycznie czułam się tak, jakbym miała włożyć paluchy do maselniczki i pac, masło na twarz. Do tego ten okropny, duszący zapach - Garnier mógł sobie ten smrodek darować, toć to kosmetyk do twarzy i lepiej tu parfuma dać mniej aniżeli więcej. No ale cóż.
Krem jest gęsty ale niech Was to nie zmyli - nie jest kryjący. Jest raczej duszący - skóra pod nim się dusi i kisi, zwłaszcza w upały. Sposób nakładania nie ma wpływu na jego krycie - czy to nałożony palcami, pędzlem czy jajkiem zawsze wygląda tak samo - beznadziejnie. Albo moja skóra jest taka oporna po prostu - tego też nie wykluczam, bo wiem, że dziewczyny sobie ten kosmetyk chwalą. Ale czy to ma związek z jego faktycznymi właściwościami czy może z nieznajomością prawdziwych bb kremów? Nie mnie to oceniać ;) Ja wiem, że dla mnie to bubel nad bublami. Nałożony na twarz bb krem wygląda u mnie fatalnie - włazi w pory, nie chce się stopić z moją skórą w związku z czym tworzą się paskudne placki, których nie mogę wyrównać - jedyne wyjście to zmycie tego paskudka z twarzy i reaplikacja wszystkiego.
A trwałośc, gdy juz udało mi się z Garnierem wytrzymać dłużej niż 15 minut? Średnia - krem znika z twarzy w ciągu dnia. Gdy nałożymy go rano to przy wieczornym demakijażu już go nie ma, bez względu na to czym był jeszcze traktowany w ciągu dnia ;) Ale znika w sposób ładny i równy (chociaż to).
Producent sugeruje (w przypadku gdy uzyskane krycie jest dla nas niewystarczające) nałożenie kolejnych warstw kremu. Dla mnie jest to nie do pomyślenia, bo pod +1 warstwą tego kremu skóra nam się chyba udusi.
Kolor (light) jest przyjemny dla oka - tego mu odmówić nie mogę. Ładny, żółty beż, dość uniwersalny i na pewno przypasuje jasnym cerom nad Wisłą.
Skład:
Podsumowując: ja ten krem rzucam w kąt i zapominam, że go w ogóle kupiłam (ciekawość to jednak jest pierwszy stopień do piekła ;)). Dla mnie ten kosmetyk nie ma żadnych zalet za to wad całe mnóstwo. Mogło być fajnie a wyszło jak zwykle.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Garnier. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Garnier. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 17 lipca 2012
niedziela, 15 lipca 2012
No i zgrzeszyłam - Maybelline Dream Fresh 8-in-1 BB Cream.
Ten BB nie dawał mi spokoju. Od kilku dni walczyłam z chęcią kupna tego specyfiku. Doskonale zdaję sobie sprawę, że z bb kremem ma on tyle wspólnego co ja z Królową Elżbietą, no ale ciekawość mnie zżerała. Przeczytałam wczoraj wszystkie recenzje na MUA, które jeszcze bardziej zamąciły mi w głowie. Na domiar tego wszystkiego dzisiaj zaraz po przebudzeniu, przy porannym przeglądzie prasy, trafiłam na tę recenzję Urban Warrior. I już wiedziałam, że kupię.
Wyzbierałam się i pojechałam do Natury, capnęłam kremidło i wróciłam do chaty. Po wcześniejszych rossmannowych testach wiedziałam, że najodpowiedniejszy będzie dla mnie środkowy odcień czyli Light. W DN ten krem na promocji kosztuje 17,99 a w Rossmannie 22,99 bez promocji. Tubka ma 30ml pojemności, więc nie jest to wcale najtańszy kosmetyk - Garnier ma 50ml i jest sporo tańszy, zwłaszcza w promocjach.
Dzióbek jest zaklajstrowany, dzięki temu mamy 100% pewność, że nikt wcześniej (mimo wyłożonych testerów) naszego kremu nie macał.
Kolor jest przyjemny - środkowy to beż. Fair też nie jest jakoś mocno jasny, ale ma w sobie za dużo, jak na mój gust, różu. Najciemniejszego niestety nie testowałam.
Konsystencja jest rzadka, typowa dla płynnych podkładów tej marki ;) Nie byłabym sobą, gdybym od razu po przyjściu do domu nie nałożyła go na twarz. I po tym pierwszym nałożeniu mogę stwierdzić, że się raczej z tym bebeszem polubimy - ładnie wtopił się w moją cerę, wyrównał jej koloryt i w sumie to tyle. Nie przykrył niespodzianek (a producent to obiecuje). Zobaczymy jak będzie z nawilżeniem.
I jeszcze na koniec małe porównanie z bebikiem Garniera (odcień Light).
Maybelline po lewej, Garnier po prawej. Widać różnicę w konsystencji - M. jest płynny, Garnier zaś nieco gęstszy, maślany. Maybelline jest bardziej beżowy a Garnier przy nim wpada w żółć.
Wyzbierałam się i pojechałam do Natury, capnęłam kremidło i wróciłam do chaty. Po wcześniejszych rossmannowych testach wiedziałam, że najodpowiedniejszy będzie dla mnie środkowy odcień czyli Light. W DN ten krem na promocji kosztuje 17,99 a w Rossmannie 22,99 bez promocji. Tubka ma 30ml pojemności, więc nie jest to wcale najtańszy kosmetyk - Garnier ma 50ml i jest sporo tańszy, zwłaszcza w promocjach.
Dzióbek jest zaklajstrowany, dzięki temu mamy 100% pewność, że nikt wcześniej (mimo wyłożonych testerów) naszego kremu nie macał.
Kolor jest przyjemny - środkowy to beż. Fair też nie jest jakoś mocno jasny, ale ma w sobie za dużo, jak na mój gust, różu. Najciemniejszego niestety nie testowałam.
Konsystencja jest rzadka, typowa dla płynnych podkładów tej marki ;) Nie byłabym sobą, gdybym od razu po przyjściu do domu nie nałożyła go na twarz. I po tym pierwszym nałożeniu mogę stwierdzić, że się raczej z tym bebeszem polubimy - ładnie wtopił się w moją cerę, wyrównał jej koloryt i w sumie to tyle. Nie przykrył niespodzianek (a producent to obiecuje). Zobaczymy jak będzie z nawilżeniem.
I jeszcze na koniec małe porównanie z bebikiem Garniera (odcień Light).
Subskrybuj:
Posty (Atom)