Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Etude House. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Etude House. Pokaż wszystkie posty

piątek, 6 lipca 2012

Dotticure - podejście pierwsze.

Bardzo mi się podobają kropki na paznokciach. Już jakiś czas temu zaopatrzyłam się w odpowiednie narzędzia ale jakoś do tej pory nie było mi z kropkomani po drodze. Dzisiaj z nudów (tak, w czasie deszczu dzieci się nudzą) postanowiłam się skropkować.

Kolorem bazowym jest drugi ulubieniec tego lata - Manipulative z kolekcji Divas & Drama Cult Nails. A na nim kropki :] Do kropek użyłam:
- Via Airmail Essence
- Bikini So Teeny Essie
- Mojito Madness Essie
- Off The Shoulder Essie
- Fear or Desire Essie
- Pop Green Slush Etude House

Wiem, że nie jest idealnie ale dojdę do wprawy, bo to świetna zabawa i bardzo fajnie wygląda :)




P.S. Wyniki urodzinowego rozdania jutro rano :) 

piątek, 13 stycznia 2012

Zakupowy tydzien.

Drugi tydzień stycznia to tylko lakiery. W następnym spodziewam się kilku przesyłek z Korei, między innymi z kremem do twarzy (brzoskwinka Baviphatu na wykończeniu już jest), kulkami rozświetlającymi a'la Meteoryty i peelingiem w piance. A póki co pooglądajmy sobie prawdziwe cudeńka :)







Special Effects Finger Paints to prawdziwe unikaty - na eBayu cena zestawu tych flake'ów dochodziła do $100. Ja dodatkowo dostałam jeszcze fioletowy brokat Purple Palette i czerwone flakies/shimmera Brilliant Brushstroke.
Flakies są przepiękne. Swatche wzornikowe są na czarnej bazie. Od lewej Motley, Twisted, Asylum, Flecked i Flashy.

Motley, Twisted, Asylum, Flecked, Flashy

Motley to niebieskie i zielone flakies w bezbarwnej bazie. Twisted to mój ulubieniec - najbardziej trójwymiarowy ze wszystkich; ma w sobie pomarańczowe, niebieskie, zielone i fioletowe flakie. Asylum to flakies pomarńczowe i zielone, Flecked tylko zielone a Flashy tylko pomarańczowe.

Motley, Twisted, Asylum

Flecked, Flashy

Motley, Twisted, Asylum

Flecked, Flashy


Te lakiery są naprawdę cudowne. Jak ktoś lubi taki efekt na paznokciach to powinien tych FP poszukać, bo warto. Na wzornikach są dwie warstwy każdego koloru, ale już jedna wyglądała bardzo efektownie.

Zbliżenia na flejki:



Małe Sally Girl to dorzucone do testowania gratisy :) A żółty Etude House to Lemon Cheese matte z serii Petit Darling Nails - ciekawy ale i bardzo trudny w obsłudze kolor.

Na koniec wzornikowe swatche Luxefektów:

Shine Of The Times, Set In Stones, A Cut Above

Shine Of The Times to flakies, drobniejsze niż Nubarowe 2010 czy Flashy FP.

środa, 21 września 2011

Rozpusty ciag dalszy.

Ostatnia część moich koreańsko-amerykańskich zakupów sieciowych. Dzisiaj dostałam Petrę, lakiery Tony Moly, Skin Food i Etude House, tusz do rzęs Skin Food i cytrynowego sleeping packa oraz glinkową maseczkę truskawkową.


Lakiery Skin Food są urocze - przyznam się, że  kupiłam je głównie dla buteleczki, kolor tutaj zszedł na drugi plan ;) Tony Moly są cudowne - kolory, które dla siebie wybrałam są niesamowite. Jedyną ich wadą jest krótki i niewygodny pędzelek oraz nieco zbyt szeroka zakrętka, ale jakoś to przeżyję - dla tych kolorów naprawdę warto. Jesienne Zoye? Fantastyczne, wszystkie. A Etude House są bezpieczne i dress code'owe (poza V.V.I.P. Green).

Eggplant Plumping Volume Mascara zapowiada się dobrze. Trochę na początku przeraziła mnie szczoteczka (krótkie i rzadkie włoski), jednak po teście na tuszu Missha 4D jestem pełna nadziei, że jednak będzie dobrze :)

No i owocowe cuda Baviphat. Jestem fanką, przyznam się do tego. Uwielbiam te realistyczne opakowania ;) Od razu wiadomo, co kryje się w środku. A w dzisiejszych zdobyczach kryją się cytrynowa nocna maska wybielająca i glinkowa maseczka truskawkowa. Nie mogę się doczekać :D


I na koniec szybkie, wzornikowe swatche moich najnowszych lakierów.
Górny lewy róg to Zoye. Jana to różowawy taupe; Petra to coś w stylu Paradoxala, tylko w kremie; Dree to zgniła zieleń a Cynthia zielony granat.
Prawy górny róg to Tony Moly. Sad Green to morska zieleń; Kahki to przyszarzałe khaki bez brązu a Indian Blue to szarawy błękit.
Lewy dolny róg to Etude House: morska zieleń V.V.I.P. Green, Mistic Purple to fiolet ze zlotym shimmerem, Brown Berry to lekko różowy brąz a Kahlua Milk to mocno rozbielony brąz.
I na koniec lakiery Skin Fooda z mlecznej serii. Lavender Milk czyli pastelowa lawenda i Mint Milk czyli urocza miętka.


Podsumowując: wrzesień był zakupowo udany. To jeszcze nie wszystko - mam nadzieję, że nowe Essence już niebawem pojawią się w Naturze. I wtedy będę już całkiem pod kreską, bo w tej chwili to jestem tak na granicy. Całe szczęście, że do pierwszego już niedaleko :D

poniedziałek, 19 września 2011

Poniedzialkowa rozpusta.

Takich postów na tym blogu będzie więcej. Bo ja zawsze przywlekę coś z drogerii albo listonosz zostawi dla mnie małe co nieco (eBay to świątynia rozrzutności).

Donosiciel przyniósł mi dziś Kleancolory, lakiery NYX, Zoya i Etude House. Poza tym krem nawilżający i bb krem. A z Natury przytaszczyłam w sobotę lipstainy, eyeliner w żelu i lakiery My Secret.

Lakierowo powróciłam do korzeni (delikatesy Etude House to stara ja ;)) ale też zrobiłam krok do przodu - kleancolorowe holo i inne błyskotki (Emerald Forest NYXa mnie zachwycił). Poza tym jesienne Zoye i pastelowe My Secret.

ZOYA: Dree, Jana, Cynthia; My Secret: Mint, Vanilla, Lavender; Etude House: Berry Brown, Mistic Purple, Kahlua Milk; NYX: Emerald Forest, Woman, Golden Lavender, Smoldering i Deep Space


lewa-prawa: NYX: Woman, Emerald Forest, Smoldering, Deep Space, Golden Lavender; Kleancolor: Bite Me, Midnight Seduction, ChH Bluebell, ChH Poppy, Sparkle Red, ChC Fuchsia, Holo Green, ChH Clover i Leaves Jingle

Poza lakierami było tez trochę pielęgnacji w dzisiejszych paczkach.
Peach All-in-One Waterfull Cream to moja nadzieja na jesień i zimę. Nie jest to typowy krem - kosmetyk ma żelową konsystencję i jak żel zachowuje się na skórze. Czego ja oczekuję? Mocnego nawilżenia i odpowiedniego przygotowania skóry pod makijaż. Testy na ręce są obiecujące, ale dokładniejsze, całotwarzowe testy dopiero jutro rano.
Zapomniałabym - krem jest w takim samym opakowaniu jak brzoskwiniowy peeling. Jedyna różnica między nimi to to, że brzoskwinia peelingu jest błyszcząca a ta, w której jest krem jest matowa. Pojemność gigantyczna - 100ml. Zapach przyjemny - lekki, brzoskwiniowy. Będzie przyjemna odmianą po paskudnie naperfumowanym kremie Siquens.


Good Afternoon Rose & Lemon Tea to bb krem typu waterdrop. Krem ma ładny jasny kolor (mam oczywiście wersję jaśniejszą), bardzo ładnie leży na twarzy. Kropelki wody, które się wytrącają nie są tak widoczne jak w kremach Lioele czy Skin79, ale są wyczuwalne.
Co mnie zachwyciło to zapach - czarna, aromatyzowana różą i cytryna herbata. Zapach nie jest drażniący - wręcz przeciwnie, działa odprężająco, taka mini sesja aromaterapii przy robieniu makijażu ;)


I na koniec flamastry do ust i żelowy linerek. Zacznę od tego drugiego - Sherlok & Khaki Holmes to bardzo ładny zzieleniały brąz z drobinkami. Jednak ja chyba nigdy nie przekonam się do tego typu kosmetyków, bo jednak kredka to kredka. Będę próbować i ćwiczyć, ale jednak cieniutkie pędzelki i żelowe farbki do powiek to nie moja bajka.

prawy górny róg od lewej: Rose Wood Avenue, Red & The City i Meet Mrs. Rosevel

Za to lipstainy to bardzo moja bajka ;) Colour Infusion to to, co tygryski lubią najbardziej - jest kolor, który faktycznie jest długotrwały, z komfortem gołych ust. Mój faworyt to Rose Wood Avenue. Ale mogłabym mieć wszystkie pięć pisaków. Jedyne do czego sie przyczepie to to, że końcówka jest nieco za twarda. Ale poza tym - rewelacja!


I jeszcze na koniec moje wszystkie kleancolorowe Chunky Holo. Jestem w nich zakochana!