Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prywatnie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prywatnie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 5 września 2011

Z pamietnika wiejskiego nauczyciela...

Początek roku szkolnego to także początek rodzinnych dramatów widzianych oczami dziecka.

Dzisiaj dopiero drugi dzień zajęć lekcyjnych a ja już widziałam rodziców, którzy przyszli do szkoły z prośbą o pomoc. Przed tym, jak zaczęłam pracować w szkole, nie pomyślałabym nawet, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Wywożenie dzieci za granicę bez zgody rodzica, który w kraju pozostaje. Pozostawianie dzieci pod opieką wiekowych już dziadków, bo rodzice są gdzieś na zachodzie i zarabiają pieniądze. Albo układanie sobie życia na nowo i wymuszanie na dziecku, by opowiedziało się za albo za mamusią, albo za tatusiem, z czego ten wybór zawsze będzie zły. To jest masakra, i mnie zawsze świeczki w oczach stają, gdy słyszę takie historie.

Chociażby Ania, którą mama wywiozła do Hiszpanii. Póki żyła babcia Ani wszystko było w porządku. Kiedy babcia zmarła a mama Ani znalazła sobie towarzysza, Ania zeszła na dalszy plan. I wtedy do akcji wkroczył tato Ani. I zaczęła się wojna - na światło dzienne były wyciągane takie rzeczy, że mnie włosy na ciele stawały dęba. A co mogła sobie myśleć Ania?

Albo Tomek, który w miniony czwartek miał zacząć naukę w pierwszej klasie. Niestety do szkoły nie dotarł i raczej już nie dotrze. Bo pod koniec czerwca tata Tomka zabrał go do Norwegii, na wakacje. Nie wrócili. Co gorsze, Tomek miał też zacząć naukę w norweskiej szkole w połowie sierpnia - niestety, tam też się nie stawił. A wcześniej ten chłopiec był świadkiem walki rodziców o siebie. I po czyjej stronie on miał stanąć?

Jest jeszcze Joasia, której mama wyjechała na Wyspy. By zarobić, by Asi było lepiej. Dlaczego więc Asia przychodzi do mnie i płacząc mówi, że tęskni za mamą? Babcia jest miła, ale to już starsza kobieta, ma swoje małe dziwactwa i myślenie 14-letniej dziewczynki jest dla niej niepoważne, no bo co ona wie o życiu.  A Asia po prostu tęskni za czasami, gdy może i w domu było mniej pieniędzy ale przynajmniej mama była na miejscu.

Dlaczego dzieci dzisiaj są stawiane przed wyborami, z którymi nie poradziłby sobie dorosły człowiek? Czasami zastanawiam się, co kierowało tymi ludźmi, gdy starali się o dziecko. I czemu potem właśnie na tym dziecku się wyżywają? Polecę może wyświechtanym i brzydkim frazesem, ale te dzieciaki naprawdę same na świat się nie pchały, a płacą za to chyba najwyższą cenę.

środa, 31 sierpnia 2011

Pierwsza powazna porazka zyciowa.

Wczoraj po raz pierwszy w swojej nauczycielskiej karierze zostawiłam ucznia na drugi rok w tej samej klasie. Najgorsze jest to, że chłopak należy do rodzaju 'zdolni ale leniwi' a zestaw, który mu dałam był banalnie prosty - wszystko zawierało się w syllabusie, który dałam mu pod koniec roku szkolnego. Gdyby przysiadł i chociaż trochę się pouczył, byłby jutro w trzeciej klasie. A tak, będzie kiblować w drugiej. starałam się go jakoś wyciągnąć podczas ustnego egzaminu, bo z pisemnego otrzymał 1 (słownie: JEDEN) punkt na 20 możliwych. Dno? Mało powiedziane. Na ustnym praktycznie odpowiadałam za niego, a on i tak nie potrafił tego powtórzyć.
Wiem, że takie rzeczy będą się zdarzać w przyszłości, ale chyba zawsze będę to podobnie przeżywać. Bo dla mnie to jednak porażka - ten egzamin to miało być ostrzeżenie i szansa na poprawę. A jest jak jest.
Wice już na początku mojej pracy w szkole powiedziała mi, że każda jedynka będzie mnie boleć - i tak jest. Ale ta wczorajsza to, jak do tej pory, największy wyrzut sumienia.

I sprawdza się powiedzenie mojego matematyka z liceum, który mawiał 'obyś cudze dzieci uczył, to ci dadzą popalić'. Święta prawda, panie psorze. Święta prawda... I niech mi ktoś jeszcze kiedyś powie, że nauczyciel to taki bezstresowy i łatwy zawód...