BAVIPHAT STRAWBERRY TOXIFYING MASK
Strawberry Toxifying Mask to maska, której głównymi składnikami są ekstrakt z truskawek, bentonit i różowa glinka. Ma konsystencję galaretki, łatwo się nakłada i nie zasycha na beton - tworzy na twarzy cienką, elastyczną warstwę, która bardzo łatwo się zmywa. Maska pachnie truskawkami - zapach jest przyjemny ale chemiczny. Testowałam wiele kosmetyków o zapachu truskawek i niestety zapach zawsze zalatywał chemicznym smrodkiem - ale chyba trzeba się z tym pogodzić, bo truskawkami pachną tylko świeże truskawki w czerwcu.
Działanie? Truskawki znane są ze swoich właściwości oczyszczających, działają odżywczo, bakteriobójczo i ściągająco. Poza tym w truskawkach jest cała masa witamin: C, A, B1, B2, B6, E... Wszystko to działa świetnie na naszą urodę :) A w połączeniu z różową glinką (właściwości wygładzające i ściągające) oraz glinki bentonitowej (wygładza, oczyszcza pory, złuszcza martwy naskórek, poprawia koloryt skóry) daje bardzo fajny miks maseczkowy :)
Maskę nakładam łapskami - jak do wszystkich kosmetyków z serii owocowej dodana jest tutaj mini łyżeczka, jednak jak dla mnie jest ona, w przypadku tego cuda, niepraktyczna. Na całą twarz nie trzeba wiele - porcja wielkości orzecha laskowego w zupełności wystarczy. Zapach truskawek towarzyszy nam aż do zmycia maski. Galaretkowata konsystencja ułatwia sprawę - maska nie przelatuje między palcami, nie spada i nie spływa z twarzy. No i to elastyczne wysychanie - już tylko za to bym tę maseczkę uwielbiała ;)
Po zmyciu kosmetyku twarz jest rozjaśniona, pory ściągnięte i czyste. Skóra nie jest przesuszona ale krem jest potrzebny (po seansie z maską krem wchłania się szybko i do ostatniej kropelki :D).
Strawberry Toxifying Mask jest kosmetykiem wydajnym - opakowanie ma 130g i wystarcza na cztery - pięć miesięcy regularnego stosowania raz w tygodniu. Opakowanie charakterystyczne - spory czerwony słoik z truskawką na zakrętce :) Cena do przyjęcia - jakieś $12 z free shippingiem i samplami :)