niedziela, 25 września 2011

Devil's Food Cake na urodziny... ;)

Nie jestem mistrzem kuchni. Nie lubię gotować ale mam swoje popisowe potrawy, którymi od czasu do czasu czaruję towarzystwo.

W miniony piątek były 18 (obchodzone trzydziesty drugi raz) urodziny mojej teściowej ;) 18+32=50 a więc wołało to wszystko o specjalne traktowanie. Postanowiliśmy więc (w czwórkę, czyli ja, dwaj synowie teściowej i jej mąż) zorganizować jej małe przyjęcie. Na tę okazję zrobiłam tort, który wśród znajomych ma już opinię kultowego - żadna wspólna impreza bez niego obejść się nie może.

Pierwszy raz Devil's Food Cake'a jadłam dawno temu w Londynie - a to jest wspomnienie. Delikatne, bardzo bogate w smaku ciasto czekoladowe - smakowało mi bardzo, jednak przepis, który dostałam od znajomej nie był dobry. Próbowałam go modyfikować - co nie bardzo mi wychodziło. Żyłam więc wspomnieniami o londyńskiej wersji ciasta diabła aż do zeszłego roku - niezastąpiona Nigella przyszła mi z pomocą. Przepis poniżej jest właśnie jej, pochodzi z Nigella Kitchen. Oryginał tutaj, poniżej wersja spolszczona i sprawdzona ;)


Aha, ciasto można przekładać czymkolwiek (bita śmietana, masy maślane etc.) ale krem z przepisu jest boski. Tak boski, że kiedyś zjedliśmy go z mężem solo, a krążki przełożyłam bitą śmietaną. Ja tym razem lekko zmodyfikowałam przepis na krem, bo zamiast gorzkiej czekolady dałam mleczną (zwykłe zagapienie, kiedy zorientowałam się w domu że mam trzy tabliczki mlecznej czekolady Wedla zamiast gorzkich z 70% zawartością kakao byłam w domu sama i leniwa, więc uznałam, że mleczna może być).

DEVIL'S FOOD CAKE

ciasto:
  •  50 g przesianego kakao
  •  100 g ciemnego cukru trzcinowego
  •  250 ml wrzątku
  •  125 g miękkiego masła
  •  150 g cukru
  •  225 g mąki, przesianej
  •  1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  •  1/2 łyżeczki sody oczyszczonej (mąkę, proszek i sodę przesiewamy do miseczki)
  •  2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
  •  2 jajka
Piekarnik nagrzewamy do 180*, tortownicę wykładamy papierem do pieczenia (ja wykładam tylko dno - czyli spód tortownicy, na to papier i nakładam obręcz; nie bawię się w wykładanie całej tortownicy, nie ma to znaczenia, po wystygnięciu boki ciasta bardzo ładnie odchodzą od tortownicy, a w razie potrzeby można przecież przejechać nożem po obwodzie ciasta ;)).
Kakao i cukier zalewamy wrzątkiem i mieszamy do rozpuszczenia. Odstawiamy do ostygnięcia.
Masło ucieramy z cukrem na jasną, puszysta masę. Do utartego masła dodajemy ekstrakt waniliowy (nie miałam ekstraktu i dałam wódkę ze słoika z zalanymi malinami). Następnie dodajemy jajko i od razu łyżkę mieszanki mąki, sody i proszku - mieszamy to wszystko energicznie po czym dodajemy drugie jajko i resztę mieszanki mącznej.
Do ciasta wlewamy syrop cukrowo-kakaowy, mieszamy do połączenia.
Przyszedł czas na pieczenie. Możemy to zrobić na dwa sposoby - na raty albo jednorazowo. Na raty (tak piecze Nigella) - połowę ciasta wlewamy do tortownicy, resztę odstawiamy (albo wlewamy do drugiej tortownicy i pieczemy dwa placki na raz) i pieczemy po wyjęciu z formy pierwszego placka - w tym wypadku czas pieczenie to ca. 30 minut (do suchego patyczka). Możemy jednak wszystko wciepać do tortownicy na raz, wtedy pieczemy ciasto około godziny (do suchego patyczka). Ja zawsze piekę jedno ciasto, potem, po wystudzeniu, przecinam je na dwie części.

krem:

  • 125 ml wody
  • 30 g ciemnego cukru trzcinowego
  • 175 g masła
  • 300 g gorzkiej czekolady, połamanej na kostki
Przygotowanie kremu zaczynamy albo jeszcze przed pieczeniem ciasta albo w trakcie. Krem dość długo gęstnieje, więc lepiej zacząć go robić wcześniej niż ciasto.
Wodę, masło i cukier podgrzewamy aż do rozpuszczenia składników - gdy mieszanka zaczyna wrzeć, ściągamy ją z ognia i wrzucamy czekoladę. Mieszamy aż do rozpuszczenia czekolady i odstawiamy do przestygnięcia/zgęstnienia.

Kiedy nasz krem ma już konsystencję kremu (ja przyspieszam ten proces wkładając całość do lodówki) możemy przekładać krążki ciasta. W wyobraźni dzielimy krem na trzy części i 1/3 wykładamy na pierwszy krążek. Przykrywamy to drugim i kolejną 1/3 smarujemy wierzch. Ostatnia część idzie na boki (ja nigdy boków nie smaruję, wolę mieć więcej masy w środku :D). I gotowe. Tort trzymamy w lodówce, możemy go jeść zaraz po przygotowaniu.
Do masy możemy dodać co mamy pod ręką: świeże owoce, owoce z alkoholu, orzechy, raz nawet dodałam czekoladowe M&M's. I jak już wyżej wspomniałam, masa nie jest obowiązkowa - Devil's Food Cake to ciasto, przełożenie może być dowolne ;)
Ja dodałam maliny z ogrodu teściowej - chyba już ostatek. Maliny i mleczna czekolada? Mmmmmm...



Zdjęcia są jakie są, bo dosłownie trzech dorosłych mężczyzn wręcz dyszało mi w kark i ich łapy wchodziły w kard. Musiałam się spieszyć.
Ciasto jest raczej średniej trudności - najwięcej czasu zajmuje pieczenie. Ale warto poświęcić kilka godzin, naprawdę. Palce lizać!