Grey's Kelly to mój ulubieniec (połączenie Grey's Anatomy z Grace Kelly w takim kolorze? jestem na tak ;)). Wrzosowy taupe, nieco inny niż Metro Chic czy Below Deck - od tych dwóch jest bardziej brązowy. Uwielbiam takie kolory, bardzo szlachetnie wyglądają na dłoniach. No i są idealne na jesień.
Dwie warstwy, chociaż czasem i trzeciej potrzeba.
ASHley. Kolejny must have. Jasny, lawendowy fiolet. Można powiedzieć, że to popiół okraszony suszona lawendą ;) Dwie warstwy wystarczą.
Beavis & Mud-head to ciepły, czekoladowy brąz. Byłam przekonana, że zastąpił on Lost In Mud, ale jednak ten drugi jest w stałej ofercie - i to mnie dziwi, bo te dwa lakiery są bardzo do siebie podobne. Nie wiem, którą wersję wolę, ale Beavis jest naprawdę ładny.
Jade Is Not My Name. No jade to to nie jest. To jest taka niebieskawa, lekko morska zieleń. Fantastyczna. Szkoda tylko, że zastępuje równie udany kolor...
Sing: Hey, Dirty-Lilah! to na pewno absolutny winner w kategorii 'nazwa'. Chodzę sobie po domu i śpiewam 'hey dirty-lilah' do muzyki Plain White T's.
Kolor? Bardzo jasna lawenda z bardzo dyskretnym shimmerem. Może się podobać.
Kolejny mój ulubieniec: It's Rambo No. 5. Takich kolorów mamy wysyp tej jesieni (chociażby Dree i Uh-oh Roll Down the Window). Co nie zmienia faktu, że Rambo jest bardzo ładny. Zgniła, kremowa, wojskowa zieleń. Bardzo mi się podoba.
Marilyn & Me to shimmerowa czerwień z brokatem. Miałam trochę inne wyobrażenie tego lakieru, to co było w mojej głowie nijak ma się do rzeczywistości, niestety. Nie jest brzydki, ale chciałam czegoś innego - dlatego jest to największe rozczarowanie. W butelce piękny, na paznokciach niespecjalny. Ale może się podobać.
Rusty But Sexy. Opiszę ten kolor słowami piosenki:
Brzydula i Rudzielec
To niby nic, a znaczy wiele,
Niby nic, a spróbujcie raz
Być brzydulą tak jak ja,
Bo ja mam włosy rude,
Nie miedziane, nie kasztan, nie mahoń,
Tylko rude, po prostu rude,
Jak lisia skórka latem.
Jak lisia skórka latem. Krótko? Piękny :D
Khaki Perry. Wow. Tylko tyle - WOW. Szare khaki ze złotym połyskiem i takimi śmiesznymi, matowymi drobinkami. Drobinki te dają efekt zaszumionych paznokci, do tego ten złoto-zielonkawy połysk (który nie jest ani frostem ani shimmerem). Przepiękny i efektowny.
Blues Brother Vol. II. Ciemniejszy od poprzednika (czyli Blues Brother) i z ładniejszym shimmerem.
I'm A Star... Ah, indeed, you're a star! Przepiękny. To był pierwszy kolor, który rzucił mi sie w oczy w zaktualizowanej szafie Catrice. Bardzo stare, zaśniedziałe złoto. Zdecydowanie kolor z gatunku bogatych i zdobnych.
Goldfinger to taki ładny koszmarek. Nie wiem jak ten lakier opisać, bo to nie jest foil ani shimmer (chyba że taki konkretny, gruby shimmer). Złoto w lekko zbielałej postaci. Ale jest w swej brzydocie uroczy.
After Eight to ciemna butelkowa zieleń z shimmerem. Nieco metaliczna. Bardzo ładna.
Captain Sparrow's Boat to grafitowy metalik/frost. Podoba mi się kolor, wykończenie już mniej - gdyby to był tylko metalik, bez tych frostowych naleciałości to byłabym zadowolona; a tak - może znajdzie się kiedyś jakaś okazja do, chociaż chwilowego, ponoszenia tego koloru.
To byłoby na tyle jeśli o Catrice chodzi. Czekam teraz z niecierpliwością na limitowankę.