sobota, 22 października 2011

Cocktail Bling swatches. Essie Winter 2011.

Zacznę od tego, że slogan z pudełeczka Essie, czyli BEST DRESSED NAILS jest w pełni trafiony. The best dressed nails, indeed.

To jest najładniejsza z kolekcji Essie, które wyszły w tym roku. Inna niż poprzednie - wiadomo, że nie ma sensu porównywać kolorów letnich z jesiennymi czy zimowymi, ale, jak babcię kocham, Bling przebija wszystko. Bling przebija rewelacyjne Brazilianty czy cudowną Brand New Bag. Bling jest po prostu fantastyczna.

Ta kolekcja jest faktycznie zimowa. Kojarzy mi się z szalikami; choinką; lampkami choinkowymi, które migają w ciemnym pokoju; z kubkiem gorącej czekolady... A najlepsze w tym jest to, że nie ma wśród tych kolorów żadnej typowej zieleni, typowego brązu czy migoczących brokatów. To wszystko to są spokojne i wyważone kremy. Spokojne i wyważone, a robią takie wrażenie, że mnie, gdy je zobaczyłam, brakło słów.

Dość tego mojego mamrotania, przejdźmy do meritum.

Size Matters to karminowa czerwień (z różową podszewką). Bardzo kobieca ale równocześnie charakterna, pazurzasta i humorzasta.



Bobbing For Baubles - brudny, szary granat. Mimo, że brudny i szary to widać, że to granat. Pisałam, że podobny do Dark Wash Jeans - jednak nie podobny, to dwa różne odcienie granatu.



School Of Hard Rocks to zdecydowanie mój ulubieniec. Idealne pomieszanie niebieskiego z zielonym, z czymś takim dymnym, brudnym w sobie. Przepiękny.



Cocktail Bling to szarość z fioletem. Jasny szary + jasny, lawendowy fiolet = Cocktail Bling. Trochę smuży, ale jest tak ładny, że można mu to wybaczyć.



Brooch The Subject to piaskowy beż. Nude? Nie. Camel? IMO, tak. Taki kolor mają wielbłądy. Piaskowy, wielbłądzi beż, o.



Jangle Bangle to jasny fiolet. Taka lawendowa farba do ścian - i w kolorze i w konsystencji. Najgorszy 'w obsłudze' kolor z tej kolekcji. Ale znowu - wybaczam, bo jest tego wart.



Po raz pierwszy od bardzo dawna czekam na śnieg i święta z niecierpliwością. Bo na śniegu i na tle choinki te kolory tylko zyskają.

P.S. Jutro swatche dżinsowych Nubarków i recenzja brzoskwiniowego kremu nawilżającego Baviphatu a w okolicach wtorku mieszanie domowego Blue India :)