czwartek, 13 października 2011

Me, myself & gifts.

W sobotę mam urodziny. Od kilku lat należę już do klubu 25+, parę miesięcy temu zaczęłam nawet używać przeciwzmarszczkowego kremu pod oczy. W końcu bycie 25+ do czegoś zobowiązuje ;)

Kiedy 10 lat temu wyobrażałam sobie siebie starszą o tę dekadę, w mojej głowie wszystko wyglądało inaczej. Był mąż, dzieci, pies, dom z dużym ogrodem, buty na obcasach i kariera w korporacji. A co jest? No mąż jest. Zamiast psa jest kot, zamiast domu z ogrodem jest M3 w nowym budownictwie a zamiast butów na obcasach są wysłużone Converse'y. Nie ma też dzieci i pracy w korporacji. Jest spokojny żywo prawie wiejskiego nauczyciela. I szczerze powiedziawszy jestem bardzo szczęśliwa. Zakosztowałam wspinania się po firmowej drabinie awansu (ładnie to brzmi, prawda? a w rzeczywistości był to zwykły wyścig bezwzględnych szczurów) - ale bycie japiszonem to nie moja kromka chleba. I wtedy właśnie, jak z nieba, spadła propozycja pracy w szkole. Podjęliśmy z mężem decyzję o powrocie w jego rodzinne strony i tak sobie tu żyjemy, spokojnie i szczęśliwie.

Tak mnie wzięło na wspominki przy okazji kupowania prezentów. Bo coś mi się od życia należy za te 27 lat trudów i znojów ;) Poza wczorajszymi Nubarami kupiłam też dwie zimowe kolekcje lakierowe, na punkcie których oszalałam kompletnie.

OPI Muppets to 12 niesamowitych kolorów. Inspirowane muppetami kolory to głównie glittery i shimmery, ale są wśród nich tez i kremowe odcienie. Cena? Razem z wysyłką oscyluje wokół $100. W porównaiu z Touring America, które miałam za $59 w sumie, to ta stówa to majątek. Ale co - urodziny ma się tylko raz do roku ;);)



Essie Coctail Bling zachwyciłam się w momencie zobaczenia zdjęć promocyjnych. Idealnie wyważona kolekcja - wszystkiego po trochu i niczego za dużo. Cena w porządku, ja zapłaciłam $40 z wysyłką. Po przeliczeniu wyszło mi 21,(3)PLN za sztukę.

Bangle Jangle, Bobbing for Baubels, Coctail Bling, Broach the Subject, School of Hard Rocks, Size Matters


Ciągle zastanawiam się nad zakupem świątecznych China Glaze. Może po weekendzie się zdecyduję.

I co, pozostaje mi czekać na pana listonosza...