Jeszcze wczoraj ubolewałam nad tym, że poczta miała mnie w głębokim poważaniu. Odszczekuję! A dlaczego to odszczekuję? Bo okazało się, że ślubny odebrał przesyłki, włożył je do szafy w przedpokoju i o nich po prostu zapomniał. Przypomniał sobie przed chwilą i najpierw dostał bardzo mocnego przytulaka a potem zdzieliłam go po tej pustej łepetynie. Zapomnieć o paczkach *kręci głową z niedowierzaniem*
No ale do meritum. Dwie przesyłki skrywały łącznie 7 lakierów: 4 Essie i 3 Jessiki. Essie są dość starawe, wszystkie pochodzą z 2009 roku: Status Symbol (ten różowy) to kolekcja Wiosna 2009 a niebieskości (North Fork *.*) to Resort 2009. Jessiki są świeżutkie - najnowsza kolekcja ślubna marki.
North Fork śnił mi się po nocach od jakiegoś czasu. Ale zdobycie tych lakierów (nie mówiąc już o całej tej mini-kolekcji) graniczyło z cudem. Ale od czego się ma przyjaciół? I wspomnę, tak na marginesie, że potrafię zdobyć to, na co ostrzę sobie pazury. Tak więc moja znajoma nie miała innego wyjścia niż mi te North Forki po prostu sprezentować :]
North Fork to trzy różne odcienie niebieskiego: turkusowy Greenport, szarawy Sag Harbor i błękitny Shelter Island. To podobno ta kolekcja była starterem dla wypuszczania mniej typowych dla Essie (typowe dla Essie przez lata były odcienie różu i czerwienie) kolorów.
Bardzo jestem też ciekawa lakierów Jessica. Póki co je kocham (doświadczenie oparte tylko na jednym lakierze) i mam nadzieję, że po testach tej trójcy kochać będę dalej.
Powiem szczerze, że ta kolekcja odbiega trochę od ślubnych stereotypów ;) No bo w końcu jak ślub to frencz, nierzadko na sztucznych, grubych szponach. Do tego masa cyrkonii i innych kwiatków. A tu taka ładna kolekcyjka.
Co mnie jeszcze w tych lakierach urzekło? Nie stać mnie na wiosenne Chanele, a podobno Jessica to ich lustrzane odbicie ;)
Muszmiecie jak nic :)