Przyszło
nam żyć w czasach, gdy każda sekunda jest na wagę złota. Dlatego
tak bardzo cenię sobie szybkoschnące top coaty :D
Będzie
to porównawcza recenzja trzech produktów: Essie Good To Go, Seche
Vite Fast Drying Top Coat i Poshe Super Fast Drying Top Coat.
Wszystkie trzy działają na podobnej zasadzie – nakładane na
mokry lakier łączą wszystkie jego warstwy w jedną, trwałą i
odporną na różnorakie czynniki warstwę lśniącego koloru.
Na
wstępie zaznaczę też, że absolutnie nie toleruję wysuszaczy w
oliwkach czy sprejach – takie wynalazki dla mnie a big no no, i
raczej się do ich używania nie przekonam.
Essie
Good To Go był moim pierwszym. Zużyłam dwie buteleczki a teraz
przez sentyment mam w szufladzie mini wersję. Uważam, że jest to
świetny wysuszający top coat. Faktycznie zaraz po nałożeniu było
się good to go – lakier momentalnie wysychał na tyle, by móc się
posługiwać dłońmi bez specjalnego uważania na mokre paznokcie.
Dlaczego więc postanowiłam skoczyć w bok z innymi tego typu
kosmetykami? Przez zwyczajną ciekawość – przecież jest
prawdopodobieństwo, że gdzieś tam w świecie jest coś lepszego.
I tak
w poszukiwaniu lepszego trafiłam na Seche Vite. Seche Vite, który
jest bardzo chwalony w sieci. Oczekiwałam czegoś na równi z Essie.
Zawiodłam się na całej linii. Seche Vite, owszem, wysusza. Ale nie
szybko. Czas wysychania lakieru potraktowanego SV to jakiś kwadrans
+/- kilka minut (zależy od lakieru, wilgotności i temperatury
powietrza itp.). Poza tym Seche śmierdzi, i to śmierdzi strasznie.
Wyziewy z butelki na tyle uprzykrzały mi życie, że nie byłam w
stanie malować paznokci w zamkniętym pomieszczeniu – w środku
zimy otwierałam okna na oścież by ten smrodek nie zalegał w
czterech ścianach. No i chyba największy minus tego specyfiku –
nie dogadywał się z niektórymi lakierami. 'Ściągał' lakier z
końcówek. Świeży manicure wyglądał na sfatygowanego
kilkudniowca. I to była chyba kropla dopełniająca tę czarę
goryczy – zużyłam 1/3 butelki i powiedziałam 'żegnaj, SV; nie
dane nam było długie współżycie'.
I na
koniec mój ulubieniec. Ulubieniec, którego już opisywałam i od
tamtej pory nic się w jego kwestii nie zmieniło. Paznokcie suche
zaraz po nałożeniu tc, zero smrodku, zero nieestetycznych końcówek,
lakier lśniący lustrzanym blaskiem przez długie (Jessica) dni. I
do tego jest niesamowicie wydajny. Dużą butlę otrzymałam końcem
listopada i od tamtej pory ulałam chyba dwie buteleczki – fakt, że
nie maluję paznokci codziennie, ale te trzy razy w tygodniu mi się
zdarza. Wprawdzie używam na zmianę dwóch buteleczek (Poshe lubi
zostawiać sobie na pędzelku czerwone lakiery – dlatego mam jedną
butelkę tylko do czerwieni i pochodnych a drugą do reszty – i to
jest chyba jego jedyna wada, z którą jednak da się żyć) no ale,
heloł... z dużej butli praktycznie mi płynu nie ubywa – była to
inwestycja na lata, zdecydowanie.
Podsumowując:
swojego ulubieńca już mam (Poshe), zastępcę też mam (Good To
Go). Mam też i zdecydowanego antyfaworyta (Seche Vite), którego nie
polecam nikomu. W cenie Seche można mieć Poshe albo Essie, które
są zdecydowanie lepsze niż słynny SV. Powszechnie dostępnycm TC
typu fast drying jest na pewno Essie (Douglas i z tego co mi się o
oczy obiło SuperPharm) a później Seche (Allegro), w poszukiwaniu
Poshe trzeba się pofatygować na eBaya niestety. Ale warto :)