niedziela, 17 czerwca 2012

Włosy specjalnej troski i TT.

Po latach (dosłownie latach, i to nie dwóch czy trzech a raczej dwudziestu kilku) cierpienia przy czesaniu włosów postanowiłam kupić tę osławioną mega super ekstra szczotkę. Nie spodziewałam się po niej wiele - był to raczej rozpaczliwy krok w kierunku 'a może' a nie 'na pewno' poradzi toto sobie z moimi włosami specjalnej troski.

Dlaczego włosy specjalnej troski? Odkąd pamiętam moje włosy nie umiały się określić - czasami są proste, czasami kręcone, czasami falowane a czasami wszystko to na raz - efekt? Stóg siana, gniazdo os - zwał jak zwał. Wszystko to sprawiało, że kołtuny tworzyły się same z siebie i ciężko było się ich pozbyć bez bólu :/ Do dziś mną trzepie, jak sobie przypomnę mamine starania by jak najmniej mi tych włosów wyrwać przy czesaniu. Grzebienie, szczotki, na mokro, na sucho, z odżywkami - wszystko to na nic. Włosy piękne (dość gęste i grube) ale trudne (ten specyficzny (nie)skręt i ich szorstkość). 


Dzisiaj już wiem, jak mój skręt ujarzmić (trochę pianki i dyfuzor) ale z kołtunami poradził sobie dopiero TT. Pierwszy 'przejazd' przez włosy i szok - nie skubie a czesze! Czary mary, czy co? No ale myślę sobie dobra dobra, spróbujemy inaczej - łeb w dół i jazda - i tam też czyste szaleństwo, szczotka się ślizga przez włosy jak nóż przez masło. Niesamowite, niesłychane, nieprawdopodobne. 

Mam jednak małą Alę: TT strasznie napusza moje włosy. Nie mogę szczoty używać w ciągu dnia, bo moja *misternie* ułożona fryzura traci i kształt, i wygląd. Dlatego u mnie szczotkowanie TT jedynie przed myciem kudłów i pod prysznicem. Niemniej - kocham i uwielbiam.



Wygląd ma TT dość przaśny (zgrzebło :D). Ale co tam wygląd, właściwości się liczą. A te są w pytkę.