Swatche kolekcji Bikini So Teeny Essie - w końcu. Lakiery mam już od ponad trzech tygodni, ale żywcem nie miałam im jak zrobić zdjęć (w moim lakierowym laboratorium tymczasowo zakwaterowały się moje kuzynki zza Wielkiej Wody, a ja w innym miejscu zdjęć robić nie umiem - nie to biurko, nie ta wystawa na słońce, nie to krzesło...). Ale w końcu mam chatę całą dla siebie (przynajmniej do piątku, bo od piątku wielkie malowanie - wprowadziliśmy się do białych ścian twierdząc, że na malowanie jeszcze przyjdzie czas; Tośka ma przyjść na świat za 2,5 miesiąca więc ten najwyższy czas właśnie nadszedł, bo potem nie będzie jak; no i w końcu znalazły się *luźne* fundusze na łóżko do sypialni :D). Tak więc od godziny 6 rano cykałam foty co mnie strasznie wymęczyło. Ale ostatnio tak właśnie mam - na początku ciąży mogłam spać cały dzień a teraz wstaję bladym świtem, cały dzień chodzę umęczona ale zdrzemnąć się nie potrafię - za to dość wcześnie chodzę spać, by kolejnego dnia schemat powtórzyć :D.
Ale się rozgadałam. Przejdźmy do zdjęć.
ESSIE BIKINI SO TEENY - SUMMER 2012:
Bikini So Teeny to *niby* kremowy jasny błękit. Dlaczego niby? Bo on ma w sobie drobniutki shimmer, który w kremowej bazie jest niewidoczny, ujawnia się tylko w pełnym słońcu ale tez nie na zasadzie shimmera a raczej delikatnego blasku.
Błękit ten jest jasny ale nie jest to baby blue. raczej takie bezchmurne niebo gdzieś na południu Europy :) Piękny. Tylko chyba trochę gryzie się z moim kolorem skóry :/
Mojito Madness to zieleń w kolorze skórki limonki (stąd tez nazwa). Kremowa, kryjąca zieleń, która nie jest moją zielenią ale jest tak ładna, że ponoszę ze dwa razy *lol*
Off The Shoulder to róż. Bardzo różowy róż. taki stereotypowy ;) Ale szalenie uroczy. Tego koloru obawiałam się najbardziej - niepotrzebnie. Ujął mnie jak reszta bikiniarskiej braci ;) Na stopach noszę go od dwóch dni - i cieszę się tym widokiem, bo w pewnych sytuacjach człowiek naprawdę ma radochę z tego, że *jeszcze* widzi swoje stopy ;)
Wydaje mi się, że zdjęcia dość dobrze oddają kolor. Ale u mnie z różami bywa różnie, bo mój profesjonalny sprzęt lubi je *nieco* przekłamywać...
Fear Or Desire to dla mnie typowy kolor tangerine. Nie neon, za co chwała mu - nie wali po oczach, nie trzeba wkładać na nos okularów przeciwsłonecznych by sobie na niego popatrzeć.
Cascade Cool to blady róż z kapka fioletu. Kremowy, ładnie kryje. Troszkę taki zwyczajny i mało odkrywczy ale fajny.
Na koniec mój ulubieniec z tej kolekcji :) All Tied Up to brązowy róż z *przepięknym* złotym shimmerem. Shimmer jest widoczny cały czas ale najładniej wygląda w pełnym słońcu oczywiście. Kolor jest gęsty i kryjący. Maluje się nim rewelacyjnie. No i ja się zakochałam w tym shimmerku - takiego cuda dawno nie widziałam ;)
Koniec. Zostały mi do obfocenia kolekcje Essence i Catrice, mam nadzieję, że przed remontem się wyrobię :)