O co chodzi z tuszem Fiberwig? O to, że zawiera on w sobie wydłużające rzęsy włókienka, które przed wytuszowaniem włosków trzeba na nie nałożyć. Producent zaleca robić to czubkiem szczoteczki. Dopiero po takim zabiegu możemy brać się za szczotkowanie rzęs. No. I tu zaczyna się problem (mój) bo: włókienka włażą mi do oczu zamiast osiąść na rzęsach; rzęsy po takim zabiegu wyglądają smętnie i byle jak, nawet tuszowanie im nie pomaga, bo są sklejone i byle jakie :/ No ja nie wiem, co robię źle.
Jak tuszuję rzęsy bez wcześniejszego nakładania włókienek to efekt jest tak marny, że aż chce mi się płakać.
Zmywanie też do najprzyjemniejszych nie należy - włókienka po raz kolejny włażą do oczu a sam tusz, zamiast zostawać na waciku, rozmazuje się dookoła oczu.
Bardzo wiele sobie po tym tuszu obiecywałam i jak zwykle zostałam z niczym. Bo ani tuszu nie wykorzystam (szkoda moich nerwów) ani $15 nie ma już w portfelu. A mogłam te dolary wydać na coś innego, znacznie bardziej przydatnego. A tak zostałam z beznadziejnym tuszem którego nijak nie potrafię oswoić.
przepraszam za trochę nieostre zdjęcie, ale nawet mój aparat nie lubi tego tuszu :/ |
Jeśli koniecznie chcecie wypróbować tusz z włókienkami, zainteresujcie się tuszem Maybelline Illegal Length - też ma te cudaki w sobie a jest a) tańszy, b) wygodniejszy w użyciu, c) daje lepsze rezultaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz