Postanowiłam na bieżąco spisywać moje wrażenia ze stosowania oleju Khadi. Wczoraj zaraz po kupnie nałożyłam go pierwszy raz na łepetynę. Trzymałam dwie godziny (jak w przepisie) po czym przystąpiłam do mycia kudłów.
Olej nałożyłam na skórę głowy i włosy (szło mi to trochę opornie, muszę dopracować jakąś swoją technikę), kudły związałam na czubku głowy i przystąpiłam do czekania. Khadi ma tłustawą ale nie bardzo tłustą konsystencję i widać, że ma się go na włosach - ja, według ślubnego, wyglądałam jakbym się nie myła z dwa tygodnie.
Czekanie umilane było ziołowym zapachem oleju (bardzo sympatyczna woń) i sprzątaniem. Oczywiście od razu upierdzieliłam sobie koszulkę olejem - co najlepsze, wcale nie podczas nakładania go na włosy a przy otwieraniu, a raczej wyciąganiu gumowej zatyczki z szyjki butelki - cóż, bywa jak jest się życiową sierotą.
Dwie godziny minęły więc wlazłam pod prysznic i zaczęłam zmywanie oleju. Użyłam rossmannowego szamponu Alterra z migdałem i czymś tam jeszcze (leżę i pachnę - wybaczcie więc, że nie chce mi się ruszyć czterech liter do łazienki) - mycia musiały być dwa, bo po jednym jakoś nie miałam uczucia czystości na głowie. Potem położyłam odżywkę (Alterra z morelą?), rozczesałam Tangle Teezerem i owinęłam łeb turbanem.
Już po wstępnym suszeniu w turbanie wiedziałam, że się z olejem polubimy :) Włosy moje miały fajny skręt - dałam i wyschnąć naturalnie i skręt się utrzymał co jest niesamowite, bo do tej pory bez pianki/żelu nie dawałam rady ujarzmić mojego siana. No i poszłam spać. Aha, zapach oleju trzyma się na moich włosach dzielnie - nie zabił go ani szampon, ani odżywka. Jest godzina 15:55 dnia następnego a włosy dalej mam ziołowe.
Dzisiaj rano znowu byłam bardzo zadowolona :) Włosy są miękkie, bardzo błyszczą (same z siebie), fajnie się kręcą, świetnie się układają i... nabrały rudawego połysku. Moje blond włosy od zawsze miały taki rudy poblask ale dzisiaj to jest on już wybitny. Od dwóch osób usłyszałam pytanie, czy aby sobie nie zafarbowałam lekko włosów, bo są bardziej rude niż zwykle - i to na pewno zasługa Khadi, bo szamponu i odżywki w tej konfiguracji używam już od jakiegoś czasu. I nie jest to tez wina pogody, bo w słońcu włosy mi widocznie jaśnieją a nie rudzieją. Cóż, me likey a lot.
Pierwsze użycie za nami. Jutro kolejne i kolejne wrażenia opisywane na gorąco :)
I chyba za chwilę zmierzę moje kudełki, coby się pod koniec kuracji przekonać, czy rosną po nim jak szalone czy tez nie (na tym to mi akurat nie zależy, no ale olej ma je wspomagać, nie?).
P.S. Wyhaczyłam dzisiaj w mojej ulubionej niesieciowej drogerii nowe lakiery Revlon z serii Colorstay. Był wzornik a na wzorniku przepiękny kolor Blue Slate - przykurzony niebieski w stylu Surf, Chic czy Blue India. Niestety pani w sklepie go nie miała ale został zamówiony specjalnie dla mnie. Pojutrze odbiór o ile będzie w magazynie.
Zmacałam też brązery Joko z serii marakeszowej - ładne ale drogie, trzy dychy za brązer ze średnio-niskiej półki to dla mnie stanowczo za dużo. Chyba, że mąż mi kupi - wtedy oponować nie będę :)