Efekt owczego pędu nie jest mi obcy - wręcz przeciwnie, jest mi bardzo dobrze znany. Mój mąż powtarza, że mogłabym wydać fortunę na to, co akurat jest w jakimś stopniu modne (nie poddałam się co prawda modzie na ajPierdoły, ale chyba tylko dlatego, że za bardzo kocham moją Jeżynę a wiekowy ajPod jeszcze działa :D) - nie śmiem się z nim nie zgodzić, bo czasami on mi wydziela pieniążki na te moje chciejstwa (jak na przykład teraz, kiedy to wypłata dopiero pojutrze a chciejstwa nie zniknęły z powodu braku środków :D).
Wpis będzie właśnie o zakupie podyktowanym tym, że inni mają - mieć chcę i ja.
Kocham i uwielbiam piękne zapachy. Ostatnio przystopowałam z perfumami (tylko jedne mój nos toleruje, zarówno u mnie jak i u małża; zdarzały się sytuacje w ostatnich miesiącach, że musiałam opuścić pomieszczenie z powodu zbyt naperfumowanych towarzyszy) ale świeczki zapachowe kocham nadal. Dlatego kilka miesięcy temu, skuszona kolejnym pięknym blogowym opisem, nabyłam drogą kupna słynne Yankee Candles. Oczywiście kusiło mnie, by brać od razu duże słoje (a co!) ale jednak kupiłam sample. I dobrze. Bo jakbym kupiła duże świece to byłabym zła. Bardzo.
Oto i moje 'cuda':
Over the river, Beach wood, Ocean water, Midnight oasis, Autumn wreath i Storm Watch.
Uwielbiam zapachy wodne, wietrzne, morskie, drewniane... Trudno takie dostać w wosku, dlatego z chęcią kupiłam Yankee Candles myśląc, że w końcu mój dom będzie pachnieć tak, jak chcę (kto się wprowadzał do świeżo budowanego domu/mieszkania wie, jak długo ta domowa nowość potrafi śmierdzieć...). Niestety - zawód. Nie dołączę do grona zadowolonych z YC. Dla mnie to zwykłe świeczki o ciekawych zapachach, jednak te zapachy mają się nijak do nazw na etykietkach. Możliwe, że wybrałam takie dziwadła, których zapach ciężko oddać. Możliwe, że frezje, truskawki czy konwalie pachnieć będą jak frezje, truskawki czy konwalie, jednak ja już się o tym nie przekonam, bo wolę iść do Biedrony i kupić ichniejszą waniliową Larissę za pińć zeta. Cała ta pięknie zrobiona ideologia Yankee Candle do mnie nie przemawia. Ceny też do mnie nie przemawiają i chociaż czasami wychodzi ze mnie snobka, w tym przypadku już więcej nie wyjdzie ;) Kończę moją przygodę z YC, powrotów nie będzie.
Mam jaśminową i uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńJa niestety nie przepadam za kwiatowymi zapachami. Ale domyślam się, że takie kwiatki i owocki są 'dosłowne' bo i łatwiejsze w odwzorowaniu niż chociażby drewno z plaży...
UsuńJa mam kominek i kupowałam do tej pory głównie tarty do niego i zapachy były ok, długo się utrzymywały, ale to fakt ceny mają przegięte.
OdpowiedzUsuńO tartach też myślałam, ale na pierwszy rzut u mnie poszły sample. Jak mnie kiedyś jeszcze najdzie ochota na YC (w co wątpię :D) to sięgnę po woski :)
UsuńA ja się zgadzam z Twoją opinią w 100%, sama miałam identyczne odczucie po zakupie YC.
OdpowiedzUsuńDroga impreza z której przyjemność jest niewielka :/
Usuńlatem raczej nie stosuję - a jeśli już to poczciwe brise albo air wick lub świeczki z ikei - ale najbardziej niezawodne są woski i olejki do kominków
OdpowiedzUsuńŚwieczki do podgrzewacza z Ikei są dla mnie, niestety, zbyt sztuczne. Nie ma jak Biedrona :D
UsuńBLEEE FUUUUJ świństwo! ... tyle dobrego o nich słyszałam... wąchanie świeczki w sklepie pozostawiło miłe wrażenie, ale już po zapaleniu... i świeczka i wosk - sztucznie śmierdzący odświeżacz do kibla. jaka aromaterapia? łeb urywa.
OdpowiedzUsuńnic, ale to nic nie przebije naturalnych olejków eterycznych w kominku!
Ty mogłaś chociaż w sklepie powąchać :D U mnie na wsi o Yankee Candle to chyba nikt nie słyszał :D Bazowałam więc na blogach (:D) i intuicji. Ale zapach widziany (:DD) oczyma wyobraźni był ładniejszy niż ten, który dostałam w kopercie o_O
Usuńfakt, można się nastawić... ale wiesz, zapach świeczki był delikatniutki i miły, wąchanie wosku "przez folię" też spoko, ale już okruszek tego wosku odpalony w kominie fuuuuj :(
Usuńpewnie można trafić na fajniejszy zapach, ale mnie nie odepchnął konkretnie zapach, tylko jego sztuczność właśnie. przyzwyczajona byłam do własnych kompozycji z naturalnych olejków i było cudownie, a tu nagle jakbym zanurzyła łeb w kadzi fabrycznej WCkaczki ;P ;)
ale są przyjemne aroma-świeczki także, z polskiej firmy też, za kilka złociszy. jak pomnę nazwę, to napiszę.
Bardziej intensywne są woski. Ale sample też lubię, trzeba tylko trafić na swoje zapachy :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam okazji Palić tych zapachów, które zamówiłaś - jedynie obcowałam z Polską wersją Over The River, czyli River Valley.
OdpowiedzUsuńSamplery są bardzo delikatne, zdecydowanie najdelikatniejsze z całego asortymentu Yankee Candle. Wybrałaś dość specyficzne zapachy, np ja nie przepadam w ogóle za morskimi zapachami w wydaniu Yankee Candle- jedynym wyjątkiem jest Beach Walk (uwielbiam!)
Jeśli posiadasz kominek, naprawdę polecam skusić się na wosk- jest kolosalna różnica między woskiem i samplerem.
Wosk jest dość tani (6 zł), a pachnie fantastycznie, jest nasączony naturalnymi olejkami eterycznymi i absolutnie nie czuć w nim zapachu wosku/parafiny etc podczas palenia. Taki zapach zaczyna się wydobywać z kominka dopiero po ok 8-10 h podgrzewania takiego wosku kiedy to wyparują już niego wszystkie zapachy.
Polecam z owocowych: Bahama Breeze, Black Cherry, Mango Peach Salsa
Z korzennych : Macintosh Spice, Mandarin Cranberry, Spiced Orange
Ze świeżych: Celan Cotton, Pink Sands, Beach Walk, Nature's Paintbrush
Z kwiatowych: True Rose i Lemon Lavender.
Moim zdaniem zapachy są boskie i warto zrobić drugie podejście, tym razem z woskami.
Jeśli chcesz bliżej poznać zapachy Yankee, zapraszam do mnie na bloga jest tam cała masa recenzji zapachów :)
Samplery sa bardzo specyficzne - zdecydowanie nie polecam takiego testowania zapachów - woski sa o wiele lepsze i naturalne...
OdpowiedzUsuń