Bo dawno nie było zakupowego posta :D Nie doczekałam się niestety Chinek czikulinek, ale kilka innych rzeczy do mnie przyfrunęło (na zdjęciach nie ma Cult Nailsów i bb Eveliny bo o tych rzeczach zwyczajnie zapomniałam *gapa*).
Co my tu mamy? Mamy koreańskie maski w płachtach, mamy wycofywaną (a może już nawet wycofaną?) maseczkę na nos TheFaceShop, którą uwielbiam i udało mi się jeszcze zdobyć jedną tubkę w ludzkiej cenie, mamy szampon i odzywkę Green Pharmacy (bo mi się ich zachciało po blogowych postach chwalipięckich ;)), mamy piankę do mycia cała Wellnes & Beauty z Rossmanna (to jest zapas - tak mi ten produkt przypasował, że musiałam kupić jeszcze jedno opakowanie, na tzw. 'zaś'), mamy nawilżające rybki Rival de Loop i mamy lakiery: Essie i Sephora by OPI.
Essie to, idąc od góry: Aperitif, Bahama Mama, Red Nouveau, Chinchilly, Island Hopping. Sephora by OPI: I'm Wired (którego już mam na stopach i to jest love *.*), Ocean Love Potion i Casting Call.
Pokazuj prędko te OPIki z Sephory :) Chinchilly to mój ulubieniec jesienny od jakiś 3 lat, a Island Hopping, kusił mnie ostatnio.
OdpowiedzUsuńKtóry OPI ma iść na pierwszy ogień? :)
UsuńWszystkie Essie kupiłam z myślą o jesieni, ale jak widać, przydadzą się już teraz :/
Ten nastopowy ;) no niestety ja też ostatnio coraz częściej mam ochotę na brudne kolory, przez tę pogodę właśnie :/ Ale, ale mam nadzieję, że lato jeszcze wróci :)
UsuńJa też chętnie zobaczę te OPI:) a ten, który masz na stopach najpierwszy niech będzie:)
OdpowiedzUsuńOn mi się na dłoniach nie widzi (już je wszystkie próbowałam na paznokciach :D), ale do słocza się nim jutro wysmaruję :D
Usuń